Oj kobity rozumiem Was. Bunia jest u mnie (na DT) od piątkowego wieczoru, ale... zdążyła zaznaczyć teren (szczególnie przy klatce drugiego uszolka), ale to bym jeszcze jakoś przeżyła, ściera i lecę. No ale niestety... małej nie da się włożyć ręki do klatki, kopie, gryzie, fuka, stęka, masakra.
Mimo wielkiego strachu o nią, w środę mamy umówiony zabieg. Mam nadzieję, że przestanie być tak bardzo terytorialna.