Czaję się ostatnio z napisaniem jakiegoś postu, a potrzebuję jakiś rad. Mója królina już nie ma szans na wyzdrowienie, boję się, że przegapię moment, może ona się już męczy i powinnam dać jej odejść?
Po krótce - zaczęło się od ropnia na oku wrzesień 2015 - pierwszy zabieg: usunięcie oka, zęba
następny ropień wyszedł jej dość szybko - następny zabieg to usunięcie podwójnego ropnia, skrócenie zębów.
Od września nie je siana, zajada tylko rozmoczony granulat, jeszcze w zeszłym roku jadła tarte warzywa, choć i były momenty dokarmiania - ale doszła do wagi 2 kg co było sukcesem.
Od tego roku z jej jedzeniem coraz gorzej. Jeszcze przed zabiegiem skracania zębów policzkowych jakoś jadła... teraz każda wizyta u weta kończy się tym, że przez ok.5 dni nie ma królika, tak ciężko dochodzi do siebie. Coraz częściej karmie ją przymusowo z czego czasami się wyrywa i stawia opór... od paru dni nie je w ogóle sama, mało wykazuje aktywności, jest podirytowana tym, że ma obśliniony pyszczek. A ja wciąż czekam, że dojdzie do siebie po ostatniej korekcie zębów, że wróci do mnie uśmiechniety, towarzyski pyszczek (a bywaly i takie ostatnio momenty)..
ma zdeformowany staw żuchwowy, asymetrie pyszczka, rope "siedzącą" w kości i czasami wyciekającą z kichającego noska, nie wspomne już o nieprawidłowych kupkach wynikającej też ze złej diety, ostatnio jest chudziną. A ja tracę wiarę i siłę, której powinnam mieć dla niej dużo