Witam. Na dzień przed majówką moja królica miała zakrwawione pół pyszczka. Jak wzięłam ją na ręce, żeby ją umyć przy oku zobaczyłam dużego, czarnego guza. Od razu pojechałam z nią do weta, który stwierdził że jest to prawdopodobnie czerniak. Wyciął go i już wszystko było ok. Króliś szybko wrócił do siebie po narkozie i kicał jak dawniej. W sobotę wieczorem, jak sprawdzała czy szwy już się rozpuściły zauważyłam znowu tego guza

Z dnia na dzień jest on coraz większy i nie wiem co robić. Jutro idę do weta, ale już przy wcześniejszej wizycie powiedział, że jak to nowotwór i będzie nawracał to najlepiej jest uśpić kicaka

Nie wiem co robić czy męczyć zwierza i co miesiąc wycinać mu guza czy rzeczywiście lepszym wyjściem jest eutanazja? Może ktoś miał podobny przypadek.