Moja Tosia na początku dała się wziąć na ręce. To jednak się zmieniło przez moją siostrę inteligentną inaczej. A mianowicie zostałam z Tosią na weekend sama w domu (pierwszy weekend po zakupie Tośki) i wszystko było super. W niedziele dała mi się wziąć na ręce. I nie brałam jej po to żeby ją nosić czy coś, ale żeby włożyć do klatki. No i nic się nie wyrywała, spokojnie siedziała, nawet się nie denerwowała.
No i w niedziele wieczorem wróciła siostra. I chciała się pochwalić koleżance królikiem i wyjęła ją z klatki i tak trzymała na rękach przez 15 min. Ona cała nerwowa, nie ruszała się, nie wiedziała co się dzieje. Później zaczęła sprawdzać "teren". No i wtedy jej zaczęła przeszkadzać, bo zaczęła się wiercić. Odłożyła Tośkę do klatki.
No i od tego czasu jak tylko próbowałam Tosię wziąć na ręce to byłam cała podrapana do krwi.
Dobrze, że chociaż u weta siedzi spokojnie, bo jest przestraszona po podróży, ale też tylko u mnie. Jak ostatnio siostra ją trzymała, bo ja musiałam na chwilę wyjść to chciała jej uciec. I wet obciął jej tak pazurka, że krewka leciała.