Gumijagodowysok , nie mam nic na swoją obronę.
Rzeczywiście , gdybym zbadała ją 3 miesiące temu to może miałoby to znaczenie.
Ale kto by przypuszczał , że picie dużo będzie oznaczało chorobę?W końcu było ciepło , wszystkie zwierzaki dużo piły.
Ufam temu weterynarzowi , został mi polecony.
Mówicie żeby próbować , cóż... Widać potwór ze mnie , którego Bóg ukarze ale nie widzę sensu kładzenia jej na stół.
Ona gaśnie , moim ostatnim obowiązkiem jest dać jej ostatnie szczęśliwe dni i dać jej odejść bez bólu.
Nawet jeżeli uda się z tą operacją , to ona ślepnie ,głuchnie, rozjeżdżają jej się łapki , co to za życie dla zwierzęcia?
Mówcie co chcecie , nazwijcie mnie jak chcecie , ale to ja patrzę na nią teraz.Od tylu lat wiedziałam czego potrzebuje i teraz myślę , że również wiem.
To trudna decyzja i boli mnie jak o tym myślę , ale ją boli bardziej i będzie boleć nawet jeżeli wytnie się jej guza.
Pozdrawiam was serdecznie
).
P.S-Prosiłam moderację żeby usunęła temat , szkoda że nie zostałam wysłuchana...Powiedziałam w nerwach za wiele i nie tyle co cofam te słowa , ile nie chcę żeby ktoś sie do nich dogrzebał.