Autor Wątek: W razie czego - gdzie w Poznaniu?  (Przeczytany 57346 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline PFK

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 260
  • Płeć: Kobieta
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #60 dnia: Maj 03, 2011, 01:43:15 am »
Polecam Pana wet. Piotra Dąbrowskiego, gabinet znajduje się na ul. Zbąszyńskiej 26, blisko Bukowskiej.Panu Piotrowi towarzyszą dwie przemiłe panie,które wiedzą jak uspokoić zwierzaka,a sam weterynarz jest miły i potrafi udzielić rad,oraz powiedzieć co i jak robić.Ja osobiście nie mam żadnych zastrzeżeń,a atutem jest to,że w przychodni jest dużo specjalistycznego sprzętu,gdzie na miejscu można wykonać wszelkie badania,jak i osobna sala na zabiegi.Ceny również nie są wygórowane,za badanie sierści pod względem pasożytów,badaniu kału zapłaciłam coś około 30 zł. :)

Offline TandB

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 20
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #61 dnia: Maj 10, 2011, 08:03:56 am »
Również polecam Pana wet. Piotra Dąbrowskiego i jego zespół! Ekstra podejście, opieka, mój królik miał robione zdjęcie RTG plus usuwanie zęba (ropień) plus antybiotyki (razem za to wszystko zapłaciłem ok 120 zł), i na razie (odpukać) króliczek dzięki zabiegowi wrócił do normalności :)... sama przychodnia jak już wspomniano powyżej jest dobrze wyposażona :) POLECAM :)  :krolik 

kasia:)

  • Gość
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #62 dnia: Sierpień 21, 2011, 09:59:49 am »
Proszę o pomoc, szukam weterynarza, który specjalizuje się w problemach z zębami i ropniami. Czy kogoś królas miał nawracające się ropnie (usuwane zęby) i mógłby mi polecić specjalistę w tej konkretnej "dziedzinie"?

Offline Shadok

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 541
  • Płeć: Kobieta
    • Moje króliki
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #63 dnia: Sierpień 21, 2011, 21:36:50 pm »
Polecam lek. wet. Oliwię Chosię. Przyjmuje w Przychodni Akademickiej na ul. Wojska Polskiego (Uniwersytet Przyrodniczy)> Ma spore doświadczenie z królasami z ropniami, podejmuje walkę nawet w beznadziejnych sytuacjach. Pon 15-22, wt 8-15, sr 15-22, cz i pt 8-15.

Offline TandB

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 20
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #64 dnia: Sierpień 22, 2011, 07:34:41 am »
Witam,
też miałem iść do lek. wet. Chosi, ale niestety wtedy (w maju) w klinice mieli popsuty aparat do zdjęć RTG. Wybrałem lek. wet. Dąbrowskiego (o czym można przeczytać trzy wątki wyżej :P), mój królik nie ma (odpukać) żadnych powikłań ani nawrotów choroby :), kica i skacze wesoło, że hej!

Lek. wet. zajął się króliczkiem bardzo dobrze! Mnie się u niego podobało! Lek. wet. Chosia ma dobre opinie, wybrałbym ją gdyby nie awaria sprzętu!
Pozdrawiam

kasia:)

  • Gość
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #65 dnia: Sierpień 22, 2011, 19:15:32 pm »
Nestety w moim przypadku lek. wet. Chosia nieprzekonała mnie swoją wiedzą. Kilka miesięcy temu trafiłam do niej, gdy mój królas kichał, a nasz weterynarz nie był dostępny. Królas został osłuchany, i Pani stwierdziła, że jest przeziębiony. Diagnoza okazała się pomyłką. Kolejny wet osłuchał królasa i stwierdził, że ma bardzo czysty oddech, i napewno nie jest to przeziębienie, dlatego przepisane leki niepomogły. Mam świadomość, że każdy może się pomylić, bo zwierze niepowie nam co mu jest. Co więcej do tej pory nieznalazł się nikt, kto by stwierdził jednoznacznie powód kichnia, które trwa juz od ok. pół roku (co prawda nie ma już takich ataków jak na samym początku). Myślę, że zdecyduję się na lek. wet. Hannę Lisiecką.Czy ktoś leczył ciężki przypadek u tego lek.wet.?Obecnie leczymy się u wspaniałego weterynarza, ale po kilku operacjach niestety i on stracił nadzieję,czego niemogę zaakceptować.

Offline siemka

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1028
  • Płeć: Kobieta
    • skoki z Wichrowego Wzgorza
Odp: W razie czego - gdzie w Poznaniu?
« Odpowiedź #66 dnia: Wrzesień 02, 2011, 20:14:08 pm »
Niestety jak już udało mi się zapisać do wet. Lisieckiej ( jak mi się zdawało), po przybyciu na miejsce okazało się że jest na urlopie, a przyjął mnie jakiś młody lekarz. Podejście miał super- zwłaszcza do mnie (po tym jak wyrzucono mnie z kliniki na Mołdawskiej z chorym zwierzakiem miałam mnóstwo upierdliwych czyt. podważających kompetencje pytań). Wet sprawiał wrażenie jednego z bardziej zaangażowanych i kompetentnych wetów na jakich w Pozku trafiłam, i nie traktował gryzonia jak zła koniecznego i szkodnika, a pacjenta na równych psio-kocich prawach :) Gdyby nie odległość myślę że leczyłabym zwierzęta tam.

Dr Niklewicz... na dzień dzisiejszy mam mieszane odczucia.
Po poleceniu przez realię korzystałam jakiś czas z usłuch tego gabinetu- leczenie dr Niklewicza nie różniło się znacząco od leczenia innych wetów.
Wet raz uratował mi zatkane uszate maleństwo. Raz nie mógł sobie poradzić z leczeniem ropnia.
Zrezygnowałam po dwóch niby drobiazgach.
Do dziś nie mogę się doprosić wyników opłaconej (!) sekcji ("materiał" oddałam przed Wielkanocą (!) (dla porównania na międzyborskiej wynik dostałam po 3 godz).
Trochę się też naczekałam na szczepionkę dla króla. Wet tłumaczył, że czekają na nową partię. Jakież było moje zdumienie gdy w domu otwarłam książeczkę: termin szczepienia 20.04. , termin ważności "nowej partii" szczepionek maj tego samego roku (czyli ta sama którą był szczepiony rok temu). Wydawało mi się ponadto że szczepimy dwa razy w roku- wg pana Niklewicza wystarczy szczepić raz w roku, bo przecież zimą nie ma komarów.
Patrzył na mnie też krzywym okiem jak się upierałam żeby odrobaczyć swoją menażerię. Myślałam że to wet powinien namawiać do pilnowania tego, albo chociaż zasugerować że nie ma takiej potrzeby bez wcześniejszego zbadania kału.
Plusy- wet jest przesympatycznym człowiekiem, tego nie mozna mu ująć i nie kasuje dużo.

Teraz futerka leczę w Lecznicy pod Wieżami. Wiele zawdzięczam tamtejszym wetom, a szczegónie panu Andrzejowi (zabijcie, nie znam nazwisk, a na stronce też nie ma wymienionej kadry). Dobry wet od tych egzotycznej strony zwierzęcego świata, otwarty na nowe rozwiązania i konkretny. Dziękuję i polecam :)
Mam nadzieję, że nie zmienię zdania po operacji Tosia...