Biało-czarna bidulka od strazy miejskiej, Panda, niestety została dzisiaj uśpiona.
Doktor w Ogonku potwierdziła, że nie da się zwierzęcia wyleczyć. Mieliśmy nadzieję, że moe zdarzy się cud, bo RTg wykazał, że nie ma martwicy tylnich nóg, jednak przednie były w tragicznym stanie - kości zaczęły się rozpuszczać, absolu powiedziała, ze były w 100 razy gorszym stanie niż nogi Bosmana na RTG
w gre wchodziła tylko amputacja obu przednich łapek na wysokości klatki piersiowej, a i tak bez gwarancji, ze ropa nie poszła dalej. Dr Procyszyn powiedziała, ze i w przypadku psa i kota tez sugerowalaby w takim przypadku eutanazję.
Doktor Wójcik od początku sugerowała eutanazję, ale królik zaczął reagowac na antybiotyk, chętnie jadł, mniej go bolało po srodkach przeciwbólowych, z kazdym dniem latwiej znosil czyszczenie, wiec zaczela sie pojawiac nadzieja, na jakies chociaz zaleczenie tego stanu. To byla nasza gra na przeczekanie i odwleczenie strasznej decyzji.
Dziekuję za oferty pomocy z Torunia, Krakowa i Lublina, tym razem wszyscy przegraliśmy.
Wiemy, skad straz miejska miala królicę, będziemy sprawdzac, czy da sie ustalic, kto był włascicielem. Królica miała ladne futro i uszy, myslimy, ze po prostu stała "w gnoju" w małej klatce/akwarium przez wiele miesięcy, a moze lat, to nie byl bezdomny królik, który nabawil sie takich obrazeń przez bieganie na zewnątrz.