Benek odszedł dziś po południu
Odszedł przez ogromną chciwość i chęć zysku hodowcy i sklepu, przez obojętność, głupotę, konowalstwo tzw. "lekarzy sklepowych". Jako 4/5 tygodniowy maluch został przeznaczony już do sprzedaży. Nie miał żadnej odporności, był źle odżywiony, zestresowany i wyziębiony. I ogromnie przerażony tym, że nagle zamiast obudzić się przy boku futrzastej mamy- został brutalnie przekwalifikowany na towar, który musi zabawić i zainteresować dzieci w sklepie i sprawić, aby do kasy wpłynęła określona kwota. Niestety, być może przyjechał już chory z hodowli, ale miałby pewne szanse, gdyby od razu ktoś zabrał się za leczenie a nie obojętnie czekał , aż coś się stanie...
Niestety jego układ pokarmowy to byłą bomba zegarowa. W piątek w nocy od razu dostał leki. Wczoraj USG i RTG wprawiło wszystkich w osłupienie. Nikt nigdy nie widział jelit i żołądka w takim stanie. Mały puchatek niestety nie reagował na żadne leki, co gorsza przeciwbólowe, rozkurczowe także niezbyt dawały radę i trzeba było tulić malucha, żeby się uspokoił. Żołądek można było opróżnić trochę tylko przez sondę. Całe jelita były wypełnione żelową substancją. Czekaliśmy na cud ale choroba Benka była zbyt zaawansowana i poważna...
Mały już nie cierpi. Był z nami tylko półtorej doby, ale dał się poznać jako przekochany królas, który swoimi minami skruszyłby głaz. Wiem, że byłby z niego wyjątkowy król - kochana puchata kuleczka ale z iście lwią rudą grzywą i takimż samym charakterem... Z miejsca go pokochałam. Taka mała biedna ruda wystraszona sierotka...Potrafił 10 min lizać mnie po rękach i policzku. A teraz go nie ma.
Wiem, że to zabrzmi brutalnie i " nieświątecznie" ale mam przeogromną chęć zemsty na tych osobach, przez które cierpiał i musiał odejść już na starcie swojego króliczego życia. Życzę im z całego serca aby stracili w życiu przynajmniej jedną bliską osobę i cholernie i długo cierpieli.