po pierwsze - najpierw musimy znaleźć odpowiedniego weta bo nasz okazał się zdecydowanie nieodpowiedni - a to może trochę potrwać
Zgadzam się w 100% - do sterylizacji królika trzeba znaleźć znającego się na rzeczy weterynarza. Ale skoro możecie pojechać po samczyka do 250 km, to chyba nie problem znaleźć kogoś nie w samym miejscu zamieszkania?
po drugie - czytałam, że zwykle chorują po 4 roku (wiadomo, że może zdążyć się różnie ale jeszcze trochę możemy poczekać - ma 4 miesiące)
Nie zgodziłabym się, że chorują po 4 roku, a że mają wtedy już widoczne zmiany. Natomiast obecność samca, ruje, ciąże urojone i związane z tym burze hormonów mogą niestety zwiększać ryzyko chorób - usunięcie macicy i jajników to jedyna skuteczna metoda uchronienia zwierzątka.
chcemy dla niej towarzysza jak najszybciej,
Przy logicznym podejściu powyżej, to zdanie niestety brzmi jak dziecinne: "chcę i już". Tłumaczymy, że adopcja w tym momencie może być kłopotliwa lub nawet szkodliwa dla Was (wszędzie siuśki i bobki, walczące króliki, osobne klatki, atakująca Was samiczka, choroby zestresowanych królików), dla samiczki (ruje, ciąże urojone czy wręcz wycieńczenie organizmu) i dla samczyka (który gotów się stać obiektem intensywnych gwałtów, ataków i humorów samiczki).
Ale, jak już się chcecie decydować na adopcję, to miejcie na uwadze, to, co pisze Madzia7 - króliczki mogą się nie polubić (przy parach mieszanych i po zabiegu zdarza się to rzadko, ale się zdarza), poza tym zaprzyjaźnianie może trochę potrwać - trzeba być cierpliwym i mieć warunki rozdzielenia zwierząt. I owszem, najpewniej trzeba je będzie rozdzielić przez zabiegiem, żeby rujka jej przeszła (osobne klatki nie pomogą, nawet inne pomieszczenie może nie być skuteczne, jak będziecie roznosić zapach samca), bo zabieg, w jej czasie grozi wykrwawieniem się zwierzątka. A takie rozdzielenie może spowodować, że całe zaprzyjaźnianie trzeba będzie zaczynać od nowa
(łącznie z jego "niefajnymi" aspektami, jak posikiwanie, gryzienie się, terytorializm i bobki zostawiane w strategicznych miejscach).
Piszę z własnego doświadczenia.