ROLNICTWO
Zyskowna potrawka z królika
Hodowlą tych zwierząt interesuje się coraz więcej gospodarzy. Można na niej nieźle zarobić, zwłaszcza eksportując. Nic dziwnego, że w ostatnich latach produkcja króliczego mięsa wzrosła przeszło czterokrotnie
- Syn skończył Akademię Rolniczą w Lublinie i jako młody rolnik ubiegał się o pieniądze z unijnych środków na rozwój hodowli. Dostał 50 tys. zł z programu Młody Rolnik - mówi "Rz" Andrzej Piechowski z Markowa koło Łańcuta.
Pan Piechowski od pięciu lat prowadzi z synem Przemysławem hodowlę królików. W ich gospodarstwie jest 100 matek rasy nowozelandzkiej, termondzkiej i kalifornijskiej. Przemysław Piechowski to profesjonalny hodowca. W przyszłości chce mieć 330 matek. Ukończył nawet kurs inseminatora we Francji, gdzie uzyskał stosowny certyfikat.
Coraz więcej wielkich hodowli
Mięsa króliczego produkuje się w Polsce coraz więcej. Jeszcze w 2001 r. ubojnie przerobiły 370 ton, a w 2005 r. było to już ponad 1,6 tysiąca ton. Niemal 80 proc. tego specjału trafia na eksport.
Dochodowa hodowla królików to obecnie domena wielkich ferm. W przeszłości było inaczej, zajmowały się tym niewielkie gospodarstwa. Najwięcej dużych hodowli jest na Podkarpaciu, w województwie lubelskim i w Małopolsce. Część hodowców, dla których fermy królicze były dodatkowym źródłem utrzymania, przestawia się na większą produkcję, która staje się ich głównym dochodem. Moce przerobowe ubojni królików ciągle jednak nie są w pełni wykorzystywane.Oprócz ferm typowo mięsnych zwiększa się liczba hodowli, które zajmują się produkcją królików rasowych. Atrakcyjne okazy trafiają do nas z Niemiec, Francji, Czech. Mają rodowody. Ceny królików rzadkich ras sięgają kilkuset złotych.
Jak najwięcej matek
Z naszych rozmów z hodowcami wynika, że umiejętna hodowla królików mięsnych jest opłacalna. Powodem jest przede wszystkim duża płodność tych zwierząt, ich wczesne dojrzewanie i szybki przyrost masy ciała. Aby wypracować duży zysk, trzeba mieć jak najwięcej króliczych matek. Średnio co dwa miesiące rodzą one od czterech do dwunastu królicząt.
Cena kilograma mięsa w ubojni waha się od 4 do 6 zł. W sklepach zapłacimy od 22 do 25 zł. Duża różnica cen w skupie i późniejszej sprzedaży powoduje niezadowolenie hodowców. Znawcy rynku potwierdzają, że przy większej liczbie hodowanych królików nawet przy obecnych cenach można wypracować znaczny zysk.
Leszek Gacek od wielu lat prowadzi fermę królików w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Zootechniki w Chorzelowie. - Mając stado 200 samic, po odliczeniu wszystkich kosztów, takich jak szczepienia, koszty obsługi weterynaryjnej i paszy, można miesięcznie zarobić na czysto około tysiąca złotych - mówi Leszek Gacek. Stadem tej wielkości jedna osoba musi się zajmować około 4 - 5 godzin dziennie.
Zwierzęta prosto z franszyzy
Polscy rolnicy wiedzą już, że hodowla może przynieść zyski. Aby je powiększać, wprowadzają oszczędności. Szukają najtańszego granulatu do karmienia, sami produkują siano. Niektórzy nawet przeprowadzają część zabiegów weterynaryjnych. Przy dużej ilości sprzedawanego żywca istnieje możliwość negocjacji cen w ubojniach. - Przy tysiącu sztuk można już rozmawiać o podniesieniu ceny - wyjaśnia nam jeden z hodowców.
W Polsce powstają firmy, które na zasadzie franszyzy hodowlanej proponują rolnikom przerabianie starych, nieużywanych kurników na fermy królicze. Jedną z takich spółek jest firma JKJ z Poznania, która działa od 2003 r. Jej szefowie twierdzą, że są w stanie dostarczyć rolnikom pierwsze zwierzęta, nauczyć ich technologii hodowli, a także zadbać o zdrowie zwierząt, zapewnić klatki, paszę i leki weterynaryjne.
- Chcemy założyć jak najwięcej ferm króliczych; zainteresowanie tą działalnością szybko rośnie - mówi Jan Gąsiorowski, prezes JKJ. Firma ma już trzy duże franszyzowe hodowle, w których jest około 1300 królików.
MAŁGORZATA FRANASZCZAK
--------------------------------------------------------------------------------
Hobby dające zyski
Anna Kajta i Marcin Kaletka, hodowcy królików
Hodowlą królików zajmujemy się od kilkunastu lat. Nasze stado podstawowe pochodzi z ferm zarodowych w Polsce, Czechach, na Słowacji i w Niemczech. Sprzedajemy zwierzęta do dalszej hodowli, głównie młode, w wieku od 2 do 4 miesięcy. Wszystkie mają rodowód. Oprócz tego, że zarabiamy, króliki stały się naszym hobby. Zajmujemy się nimi od dzieciństwa.
Marcin Kaletka i Anna Kajta hodują króliki kalifornijskie i nowozelandzkie białe od 1993 r. Marcin Kajta otrzymał brązową odznakę Krajowego Związku Hodowców Królików. Mieszkają w Wielichowie w województwie wielkopolskim i tam prowadzą swoją hodowlę.
Wolimy schabowego
Statystyczny Polak spożywa 0,4 kg mięsa króliczego rocznie. Pod tym względem zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie. Najwięcej królików zjada się we Włoszech średnio ponad 5 kg rocznie. W Hiszpanii i Francji spożycie królików sięga 3 kg. Belgowie i Portugalczycy konsumują ponad 2 kg. I chociaż polski rynek nie potrzebuje dużych ilości tego mięsa, bo raczej nie zamienimy schabowego na królika w śmietanie, to duzi producenci zgodnie mówią, że warto je hodować i eksportować mięso. Trzeba też, podkreślają hodowcy, informować o jego wartościach odżywczych. Jest dietetyczne i lekkostrawne. Ma mniej cholesterolu niż mięso kurze czy wieprzowina, a więcej białka i składników mineralnych. Popyt na mięso królicze w Europie stale rośnie. Włosi sprowadzają 40 tysięcy ton rocznie. Znaczącymi importerami są także Francja i Belgia.