Yogi jest u nas rok wraz z Kropeczką ,której jeszcze nie przedstawiałam i Frotką (swoimi siostrami). Pojechałam w zeszłym roku do Poznania z czystej ciekawości zobaczyć jak wygląda wystawa królików. Pomijając to, że to była moja ostatnia wystawa na którą pojechałam zaraz po kocich, to przywieżliśmy z niej 3 maluchy. Uważałam, że nie ma innej opcji niż je zabrać od faceta razem z tym koszmarnym kartonikiem. Zajechaliśmy praktycznie na sam koniec, bo błądziliśmy w Poznaniu i jeszcze coś nam zaczął samochód szwankować

. Na pierwszy rzut oka powinni taką wystawę zamknąć i zabrać się za leczenie królików tam będących, aby nie zarażały pozostałych. Stały jak się dowiedziałam tak od dwóch dni z jakimś ziarnem w miskach i brudną wodą również w miskach

. Jeden belg miał ma uszach widoczny parch ,a kalifornijski kichał na metr. Były poprzedzielane kratami i nie miały ani słomy ani siana. Nie było też przy nich właścicieli. Organizatora też nie widziałam. Króliczki w maleńkich klatkach jak małpki a wokół dużo ludzi,głośno i małe dzieci wkładające im paluszki słone,ciastka itp

. Wyszłam zdegustowana po kilkunastu minutach. Przy drzwiach wyjściowych stał starszy facet z kartonikiem a w nim 3 królisie totalnie wystraszone. Po rozmowie z panem okazało się ,że mu te 3 z miotu "nie zeszły". Jak spojrzałam na nie i spytałam co robi z królikami, których mu nikt nie kupił to powiedział, że królik jest królik. Jak podrosną to wnuczka ma kilka lat i są na rosół jak" przerosną". Jest taki delikatny. Załamałam się i spojrzałam i męża

. Daliśmy mu kasę, bo nie mogłam ich tam zostawić.Ja wtedy jeszcze na uszy nie słyszałam o SPK. Całą drogę wiedziałam ,że zrobiłam dobrze. Chciałam je powoli komuś wydać ,ale po kilku dniach wiedziałam że to niemożliwe bo je wszyscy pokochaliśmy i zostały z nami. Na dzień dobry mały kokcydiozę,leki ,kroplówki. W międzyczasie po miesiącu Kropeczka urodziła jako 4 msc królik 8 cudnych maluchów bo była w ciąży i wszystkim znalazłam domy.Kropeczka ma ropnie leczymy ją do dzisiaj i ciągle się odnawiają ,ale nie żałuje decyzji i dziś zrobiłabym tak samo.....Wiem ,że dobro powróci kiedyś...chociaż może w innym życiu.