wybaczcie kochani brak raportów porannych w poniedziałek i wczoraj. Oduzależniłam się od komputera,ha!
muszę przyznać że przed poniedziałkowym dyżurem miałam pewne obawy,zwłaszcza po przeczytaniu kilku mrożących krew w żyłach historii co to się przez weekend w uszatej dzieje
przyszłam a tam czyściutka NIESPODZIANKA!
dobre duszki (jak zwykle: bośnia
,Worrki
) posprzątały naszym podopiecznym i poranna wizyta w poniedziałek była sama przyjemnością
wielki buziak dla Marchewki za nauke kuwetkowania! (jestem pod ogromnym wrażeniem,Papai nauka tej trudnej sztuki zajęła pół roku!)
poza tym całe towarzystwo grzeczne i kochane. Opel troszkę rozczarowany że mu nie dałam pogryzac ważnych rzeczy w magazynku... ale dał się udobruchać śniadaniem więc chyba nie ma focha ostatecznego!
wczoraj to samo! miło i przyjemnie
pozwoliłam sobie wziąć na kolana Zosię,i tak się miziałyśmy z 15 minut.
Z kolei Trusia puchacz czułościami gardzi (Eh,a tak by się chciało utulić tyko puszystości
) za to jest bardzo komunikatywna tupiac raz po raz gdy coś się jej nie spodoba. Jest trochę zadziora pod ta anielska aparycja.
ogólnie jak zwykle, wyszłam ucieszona i zasłodzona