Od tygodnia leczymy u Wawrzusia świerzbowca usznego
W zeszły piątek Karolina była z nim u dra Dziwaka
gdzie dostał zastrzyk z antybiotyku i już następnego dnia poczuł się dużo lepiej. Objawy wcale nie były takie oczywiste, dopiero kiedy apetyt mu spadł i odmawiał głasków wzbudził mój niepokój no i głęboko w uszach zobaczyłam to paskudztwo. Długo zastanawiałam się skąd mógł się zarazić, bo nie miał kontaktu z żadnymi zwierzętami, dr powiedział że z siana lub żwirku... Jednak myślę, że najprawdopodobniej zaraził się poprzez kontakt z koleżanką która była w odwiedzinach i ma w domu kota, a Wawrzuś jak to Wawrzuś chciał się przywitać i popisywał się przed gośćmi.
Oglądajcie swoje uszaki, to świństwo potrafi przenosić się w bardzo zakamuflowany sposób
Wawrzuś teraz czuje się świetnie, pożera jak smok, bobczy i bryka, dziś nawet spał ze mną na łóżku (nie mogłam się powstrzymać taki z niego cieplutki miś
). Jutro znów jedziemy na zastrzyk na kliniki.