I mamy nową podopieczną we Wrocławiu.
Jest słodka, przeurocza, kochana ...
Dziewuszkę odebrałam wczoraj, w dzień Wigilii, ze schroniska. Gdy zadzwoniłam z pytaniem, czy na odbiór czeka króliczek, dowiedziałam się, że tak, tylko ze taki ... dziwny .... jakiś przekrzywiony
Rozpoznanie telefoniczne: encefalitozoonoza.
I pełny niepokój: czy jest leczona, czy zdążę odebrać z przychodni leki ....
Zdążyłam
W przychodni Zwierzyniec pojawiłam się 5 minut przed jej zamknięciem. Bez królika, bo z nim bym nie zdążyła.
Dlatego tak wdzięczna jestem za okazane mi zaufanie i wydanie leków na świąteczne leczenie.
Potem przejazd do schroniska i ... pełne zauroczenie.
A oto ona, jeszcze w schronisku:
Niestety encefalitozoonoza rozwinięta jest w dużym stopniu.
W chwilach relaksu króliczy nosek celuje niemal w niebo. Natomiast gdy jest wypuszczona, uszata mocno się spręża i głowę trzyma w nieco bardziej spinizowaną.
Na szczęście w schronisku podjęto leczenie, wiec jest minimalna szansa, że głowa nieco się wyprostuje.
Obecnie mała otrzymuje antybiotyk, steryd, witaminy - wszystko iniekcyjnie. Do pyszczka codziennie fenbendazol.
Domek tymczasowy nadał małej imię : Majka
Majka na przekór chorobie oraz faktowi porzucenia jej w schronisku, jest króliczką żywą, ciekawską, energiczną. Przejawia też (na chwilę obecną!) niczym nie uzasadnione zaufanie do człowieka (a może to moje fluidy ?
)
Wzięta na ręce cierpliwie poddaje się głaskaniu. Na wybiegu, czując dotyk dłoni, podkłada do głaskania cudną główkę.
Wydaje się, że przekręcona główka Majki dodaje jej mnóstwo uroku !
Z Majką na wizytę do lekarza wybieramy się w sobotę.