Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Za godzinkę jadę do weta. Stres mnie zaraz zje, boję się choć w sumie chcę usłyszeć co wet ma do powiedzenia o jego zębach.
Btw.chyba mały rozrabiaka z niego będzie. Jeszcze chyba nigdy nie miałam tak ciekawskiego zwierzątka, niesamowicie garnie się do Duffy'ego. Ten zaś troszkęsię go boi, ale przełąmuje strach i podchodzi do klatki. Przed chwilą skończył myć przy niej uszy, także chyba mi uwierzył, że "nowy" go nie zje. Na razie widzenia przez kraty, ale póki co jestem zadowolona. Nie ma fuczenia (Duffy trochę tupał nogami, jak go zamknęłam w klatce, a tego wypuściłam, ale nie wyglądało mi to na złość) prób gryzienia się, itp.
Wierzę, że się uda.