Nie wiem, w którym miejscu napisałam, że ODDAJĘ królika. Nie mam zamiaru go oddawać ani teraz, ani wcale. Nie musicie na mnie naskakiwać od razu. Cena klatki w stosunku do królika np. albo chomika jest całkiem uzasadniona - klatki są drogie, a sterylizacja kosztowna, bo to trudny zabieg. Króliki, chomiki nie należą do kosztownych zwierząt - są łatwe w hodowli i popularne. Stąd kolosalne różnice w cenie. Nie miałam na myśli, że w adopcji króliki mają gorzej, czy źle. Czytałam kiedyś artykuły o królikach, które NIM TAM TRAFIŁY miały naprawdę fatalny warunki, przychodziły do adopcji chore, ślepe i wyniszczone psychicznie. Ponieważ mój królik ma tu naprawdę dobre warunki nie chcę go oddawać, bo to mijałoby się z celem. Ponadto nie jestem osobą "wielce nieodpowiedzialną". Moja kuzynka miała dwa króliki, z czego jeden to faktycznie miał nadmiar hormonów produkowanych w organizmie, ale drugi jest spokojny. Wcale nie był kastrowany. Oczywiście, że liczyłam się ze sterylizacją królika, ale a). zabieg nie gwarantuje poprawy (chociaż bardzo na nią liczę), b). jest kosztowny, c). jest TRUDNY, SKOMPLIKOWANY. Domyślam się z uwagi, że jestem na profilu biologicznym, że te zabiegi nie należą do łatwych (pewnie zapytacie dlaczego nie wiem o frustracji królików w okresie dojrzewania? Ano dlatego, że nie uczymy się zachowań zwierząt, a raczej ich budowy i cech charakterystycznych - czysta anatomia.) Wasze słowa krytyki są oburzające i naprawdę nie spodziewałam się usłyszeć tyle negatywnych cech na swój temat. Nie wyrządzam krzywdy królikowi (chociaż takie zachowanie pewnie ją też męczy ale tego nie wiem, nie powiedziała mi), a jakie uczucia do niego żywię to już moja indywidualna sprawa. Nie każdy ma łatwą sytuację z rodzicami, nie każdy ma łatwą sytuację materialną. Myślałam, że są na świecie ludzie, którzy będą w stanie zrozumieć moją sytuację. Najwidoczniej brakuje na tym forum empatów.