Slyszalam przez telefon o tej nieszczesnej królicy, ale dopiero teraz zobaczylam zdjecia.
Co za koszmar!
My z kolei w Warszawie mamy urwanie glowy z innym krolikem - ktory ma zlamane obie przednie lapki, z przemieszczeniem = zostal nam oddany do adopcji: wlasciciel nie wiedzial jak sie nazywa jego wlasny krolik ani jakiej jest plci - my tez jeszcze nie wiemy, bo w obliczu tych łapek nawet nie bylo to istotne, krolik poza tym byl caly w kołtunach ( angora) i mial pazurki na wszystkich paluszkach dlugosci 3-4 cm, pozawijane.
Obie przednie lapki wisza bezwładnie i ciagna sie za krolikiem. Krolik od tygodnia jest w szpitalu OAZA ( na lekach przeciwbolowych) i na razie lekarze debatuja, co robic, bo jest to sytuacja patowa.
z powodu świąt nie ma tez mozliwosci operacji, dopiero we wtorek przyjdzie chirurg ortopeda i zdecyduje o gwoździowaniu jednej z przednich lapek. Druga ma tak tragiczne zlamanie, ze nawet nie wiem ,czy wam pokazywac tutaj zdjęcie RTG - az mi sie gorąco zrobilo, gdy je zobaczylam - podejrzewam , ze na RTG wygladaloby to tak jak to otwarte zlamanie torunskiego krolika - noga mozna krecic w kazda strone i w kazda stronę sie zgina.
Tak czy siak, zycie krolika wisi na wlosku, a nóg nie mozna zostawic bez zadnej ingerencji. Nie wiem, jak ten krolik w ogole bedzie funkcjonowal z jedna lapka przednia zalozmy "amputowaną", a druga zlamaną ( albo obiema amputowanymi).
Musimy oglosic jakas zbiorke pieniedzy na glownej stronie i na adopcyjnej, bo zbankrutujemy zaraz. Sama operacja ma ponoć kosztować tysiąc zł.
Do tego jeszcze dochodzi faktura za Toruń ( jeszcze nie mowilyscie dziewczyny, ile to wyniolslo).