Przepraszam, że nie dotrzymałem słowa co do opisu, ale od poniedziałku 2 tygodnie temu byłem 7 dni w Opolu, 2 w Poznaniu, ten jeden raz w Warszawie i zaledwie 2 dni w domu. Wstawałem średnio o 5-tej rano, po kilku godzinach snu. Zabierałem się po powrocie wczoraj i przedwczoraj do pisania, ale padałem.
Już nadrabiam.
Wstaliśmy z Czarkiem o 4-tej rano. Podróż do Katowic przebiegła świetnie. Trafiliśmy na autobus, w którym nie trzęsło. Czarek spędził całą drogę siedząc w torbo-transporterku obok.
W połowie drogi usnęliśmy, ja z łapskiem na Czarku. Tzn. zakładam, że obok, skoro mnie nie obudził:) Myślałem, że przy nim nie zasnę, ale nie dało się.
Przesiadka do ciapągu szybka, bardzo wygodnie. Trzymałem Czarka w torbotransporterku na kolanach. W podróży pił wodę z miski, dolewaną na bieżąco. Czas podróży miał umilony koperkiem, tradycyjnie chętnie wsuwanym.
Miałem wrażenie, że spodobała mu się podróż pociągiem. Siedział wpatrzony w widok za oknem. Ja kocham podróże pociągiem, więc tym bardziej mnie to radowało. Tę podróż będę wspominał świetnie, podróż z moim kochanym przyjacielem. Fantastyczne 3 godziny. Co mnie cieszyło najbardziej, cały czas siedział. Całą podróż, aż do Jastrzębia.
Warszawa była przeprawą. Duży ruch, duży gwar. Do tego w pewnym momencie huknęło nam pogotowie po uszach. Ale Czarek dał radę, był rewelacyjny.
W "Oazie" nie było ludzi. Weszliśmy bezpośrednio. Zajęły się nim dwie panie. Pierwsza wstępna diagnoza brzmiała 'nie wygląda to dobrze'. Zaniepokoiło panią doktor serduszko i.. miała racje. Czarek przeszedł serię zdjęć RTG, na jednym z nich widać, że serducho zajmuje całą komorę, jest znacznie powiększone.
Niestety, do zdjęć Czarek dostał głupiego Jasia. Bardzo się denerwował przy próbach ułożenia go. Nieciekawy to widok, nie życzę nikomu. Boroczek szybko 'odjechał', dość długo się budził. Może gdyby był zdrowy, inaczej patrzyłbym na to. Smutne było patrzeć na niewładne kochane futerko...
Ale przynajmniej panie mogły go dokładnie zbadać. Opis powie więcej, niż moje wywody:
Królik od dłuższego zcasu leczony w innej lecznicy, miał podawany metacam, enrofloksacyne, lakcid, depedin, catosal.
Wykonaliśmy serię zdjęć rtg na których widoczna jest zmiana wysycenia kości długich, zmiana w kręgosłupie w początkowym odcinku lędźwiowym, złamania kości paliczków w kończynie piersiowej lewej, zwichnęcie paliczków w kończynie piersiowej prawej oraz powiększone serce.
W badaniu króliczek jest wesoły i energiczny, ma apetyty oddaje bobki temp. 37,7C, błony śluzowe w normie, węzły chłonne niepowiększone, brzuszek miękki i nie bolesny, układ oddechowy w normie, osłuchowo zaburzenia rytmu serca. Widoczny niedowład kończyn tylnych. Zmiany w przednich kończynach mogą być związane z nadmiernych ich obciążeniem przy niedowładzie kończyn tylnych.
To fragment opisu.
Dostał leki:
- metacam 0,2 ml
- duplocylinę 0,2 ml do rozcieńczenia do 1 ml z NaCl co 2. dzień
- prilenal 1,3 tab. dziennie dopyszczoko
encorton 0,001g 2 razy dziennie dopyszczokowo
- furosemid 2 krople dziennie dopyszczkowo
Spędziliśmy w klinice 2h, jak nie więcej. Zmęczeni. Czarek kompletnie, ja emocjonalnie. Dołujące, że kochane, nikomu niczego nie winne zwierzątko cierpni na takie coś...
Finansowo - ruina. To dobiło. Koszt wizyty wyniósł 227 zł. Doliczając koszty podróży, powala na kolana. Ale nie było co kalkulować tej wizyty. Szkoda tylko, że takie koszty uniemożliwiają kontrolne leczenie w stolicy.
Powrót również spokojny. Ludzie zachwyceni, choć nie zagłaskali Czarka. Od tego ja byłem;). Myślę, że mieli większy dystans, niż gdyby z królikiem siedziała dziewczyna. Źle trafiliśmy na autobus powrotny. Nie dość, że był w nim przeciąg, to strasznie trzęsło. Siedziałem skulony, żeby zasłaniać Czarka. Na szczęście wiało tylko na wysokości głowy. Czarucha z kolei nie przejmował się warunkami. Był żywszy, wylizał mi całą dłoń.
Niestety, dziś mogę napisać to, czego nie napisałbym tuż po wizycie - stan motoryczny Czarka w ostatnich dniach znacznie się osłabił. Gdy jechaliśmy do W-wy, Czarek był na etapie siedzenia. Dziś łapki mu się rozjeżdżają, prawie cały czas leży. Nie potrafi całym ciałkiem wysiedzieć. Nie wiem, czy to kwestia zmiany leków, zmęczenia, obciążenia, Warszawy... Mam tylko nadzieję, że sytuacja ulegnie zmianie.
Upraszczając sprawę, wizualnie Czarucha dużo lepiej wyglądał lecząc się w Pawłowicach niż będąc na lekach Warszawy