a mi sie humor popsul po wizycie w zielonogorskim zoologu kolo kina Nysa na deptaku. szczerze mowiac jak zyje nie widzialam sytuacji opisywanych przez was - ze malutkie kroliczki, bez sianka itp, ale jednak. dzis po poludniu bylkam tam po raz 1 w zyciu kupic granulat i ziolka i to co zobaczylam spowodowalo, ze az mi sie krew zagotowala. malutenkie kroliczki wielkosci chomika dzungarskiego (w zyciu tak malych krolikow nie widzialam!) w szklanych pojemnikach zamknietych od gory(!) przypominajacych akwaria, w srodku masa trocin, ale zadnego sianka
juz chcialam cos mowic, ale sie paskudnie spieszylam, bo na 3.10 mialam wizyte u lekarza w pobliskim Aldemedzie. co zrobic gdy nastepnym razem sie tam zjawie? moze dac kupujacym ulotki z historia Rumburaka lub jakies inne tego typu z spk? i zrobic wielka akcje w stylu "wie pan co, chcialam kupic drugiego krolika. ale tych nie kupie bo... i wymienic to co uwazam za zle"? myslicie, ze to cos da?
ap. dzieje sie cos na zapytaju?