Autor Wątek: Szarak mój kochany nie żyje :(  (Przeczytany 16677 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« dnia: Marzec 14, 2010, 01:20:21 am »
hej,

Szarak się zatkał, ma straszne wzdęcie.

Jałonicka podała mu dzisiaj już 2 razy steryd, antybiotyk, 2 razy kroplówkę, kilak razy juz dostał espumisan doustnie i teraz całą noc mamy podawac espumisan co 4 godziny, robilismy juz zastrzyk podskórny z wody, krolik lezy przykryty polarem, na uszy zalozylismy cieple skarpety, obok lezy butelka  z gorąca woda  owinieta recznikiem.

Czy ktos wie jak dokladnie ten brzuch masowac? masujemy na wszelkie sposoby, ale widzialam wpisy, ze trzeba masowac "ogonkiem do gory"

tzn jak? jak go dokladnie trzymac?

jesli postawie go do gory nogami to mi sie przeciez moze udusic, bo brzuch bedzie jeszcz ebardziej uciskal pluca niz uciska teraz.

Offline ppx

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1950
  • Płeć: Kobieta
    • KiG
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #1 dnia: Marzec 14, 2010, 01:38:41 am »
O współczuję chorowitkowi, ja niestety nie wiem co poradzić...

Może znajdzie się jeszcze na forum jakiś nocny marek co coś poradzi?


Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #2 dnia: Marzec 14, 2010, 02:21:58 am »
na razie czytam na uszatej i na stronie ziabaka i oazy.

zaczelismy uzywac elektrycznego przyrzadu do masażu.

nie jest dobrze, mam nadzieję, że Szarak przeżyje, na 9tą jedziemy znowu do lecznicy.

kucharz19

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #3 dnia: Marzec 14, 2010, 02:59:11 am »
Szarak właśnie zmarł. Umarł o 2:35. Biedaczek się udusił i nic nie dało się zrobić :(

nuka

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #4 dnia: Marzec 14, 2010, 06:45:54 am »
ais, bardzo, bardzo mi przykro. Współczuję straty uszatego przyjaciela  ;(  Tulę mocno  :przytul

Offline IzaK

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1410
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #5 dnia: Marzec 14, 2010, 08:02:16 am »
Bardzo mi przykro :(

Offline roxi7659

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2412
  • Płeć: Kobieta
  • króliki :)
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #6 dnia: Marzec 14, 2010, 09:58:24 am »
przykro mi  :(

Offline MAS

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2469
  • Płeć: Kobieta
  • Moje króliki: Tymon,Dudek
  • Pozostałe zwierzaki: świniaki Zorro&Garcia,
  • Za TM: szkoda pisać
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #7 dnia: Marzec 14, 2010, 10:03:41 am »
:( Bardzo współczuję. :przytul

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #8 dnia: Marzec 14, 2010, 10:36:35 am »
kurcze ...przykro mi :( ale musialo go scisnac..

ja masowalam w kierunku odbytu,mniej wiecej od przednich lapek,uchola mam miedzy nogami tak jak do karmienia,niewolno zaraz po jedzeniu

elektryczny masaz...to chyba za silne..moze uszkodzic jelitka
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Offline mika2680

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 4433
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #9 dnia: Marzec 14, 2010, 10:45:30 am »
Bardzo mi przykro  :(  :(

Offline kasiek

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2981
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Kraków
  • Moje króliki: Pompon
  • Za TM: Ukryj i Bisia
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #10 dnia: Marzec 14, 2010, 10:46:13 am »
Nie wierze w to... kolejny króliczek w tak krótkim czasie...  :przytul trzymaj się a właściwie trzymajcie się  :przytul

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #11 dnia: Marzec 14, 2010, 11:32:17 am »
wszyscy jestesmy strasznie zdołowani, mialam nadzieję, ze sie obudzę i ze to byl tylko straszny sen.

Jeszcze poprzedniej nocy Szarak biegał jak zwykle, taki radosny był, przybiegal do mnie zawsze na zawolanie co koń wyskoczy z drugiej części domu nawet. Jak pies sie zachowywal, nigdy takiego krolika nie znałam jak on. Bardzo porządny był - mieszkal bez klatki, zalatwial sie tylko do kuwety, a nie byl wykastrowany. Moje 3 inne króliki do pięt mu nie dorastały w zachowaniu - patrzą tylko, co by obsikac albo przegryźć i nie ma mowy o takiej integracji jak on, nie przybiegną :(

a on zawsze przybiegał i to bardzo szybko, cieszył się jak pies, nawet ogonkiem merdał! (i nie sikał naokoło - moje pozostale jak merdaja ogonami to tylko po to, zeby nasikac skuteczniej). Sam wskakiwal na ręce, aż się o to prosił, przytulał się, a byl wysoki jak stawał słupka - na jakieś 85 centymetrów.


Mial szczesliwe życie, choc krótkie - uratowalismy go poltora roku temu od terrarysty.
Mieszkal przez 3 dni z wężem boa w terrarium, ale nie zostal przez niego zabity.
Terrarysta oglosil go, ze sie pozbywa  za 10 zł, więc go wykupilismy, bylo to w Gdańsku.
2 osoby z innych stowarzyszen uczestniczyly w ratowaniu go, jedna odebrała go od terrarysty, a druga przywiozła pewnej nocy pociagiem do Warszawy.
Byl strasznie wychudzony, myslelismy, ze umrze. Michal Kucharski zajmowal sie nim wtedy w naszym biurze - kilak razy dziennie przemywal mu olbrzymią ropiejąca rane na glowie, karmił i Szaraczyk wyzdrowiał, nawet trochę przytył.


No i tak minęło półtora roku, na zimę rok temu Szaraka przenieśliśmy do mnie do domu, latem biegał sobie w ogrodzie, zaprzyjaznil się z moją królicą.


Zgubiło go to, że był łakomy - lubił ciastka. Od miesiąca mieszkał poza klatką - bo po wielu podejściach okazało sie ze jest bardzo czysty i porządny - i mimo, że bardzo
pilnowałam, żeby nie wychodził poza rejon kuchni i korytarza (zamykalam zawsze drzwi na noc i jak mnie nie bylo) to w ciągu  dnia, gdy ktos sie zagapil Szarak od razu wskakiwał na stół i porywał a to jabłko, a to jakis kawałek bułki czy ciastko.

A poprzedniej nocy był jak zwykle bardzo łakomy - miałam gości i Szarak kręcił sie koło nas - dostał jabłko do zjedzenia. Potem nie zauwazylam, ze polecial do otwartego gabinetu w drugiej czesci domu i dobrał się do kilku ciasteczek, ktore lezaly w pudełku na podłodze, zawsze bardzo się na nie chciał rzucac i musiałam go przepędzać. Potem znalazłam nadgryzione ciasteczko z czekoladą.

goście wstawali o 8 rano i potem mi mówili, ze siedział koło pralki jakis osowiały, ja wstałam o 11 i od razu siie zorientowałam, ze ma strasznie wzdęty brzuch, tak więc zawiozłam go przed 14 do doktor Jałonickiej na Podleśną, wcześcniej miała pacjentów i teoretycznie mialam przyjechac na 15.45, ale postanowilam sie jednak wbić wcześniej.

Duzo lekarstw podalysmy i zaczal sie czuc lepiej, zrobil bobkow duzo nawet, ale doktor mowila, ze to z jelit schodzą po kroplowce, a żołądek ma zatkany prawdopodobnie całkowicie. Rentgen pokazal, ze zoladek jest olbrzymi i uciska płuca. wiadomo bylo, ze operacja to 30 procent najwyzej powodzenia, ze przezyje i ze to absolutna ostatecznosc - bo co prawda zabiegi zazwycczaj sie udaja, ale potem uklad pokarmowy nie chce pracowac i zwierza i tak umiera parę dni później.
Wstrzymalismy sie z operacją do dzisiaj na 9, zeby podawac espumisan dalej, masowac i podawac kroplówkę.

Całą noc planowalismy go masowac, Michal i Mateusz z SPK przyjechali do mnie na noc, byla tez szefowa Empatii (bo akurat przyjechala z Krakowa i u mnie siedzi do jutra).
Masowalismy i  cuda wyczynialismy, myslelismy, ze wyjdzie z tego.


Ale jakoś przed północą zaczął sie stawac slabszy, nogi mu sie juz zaczynaly rozjezdzac, ale masowalismy dalej uporczywie, kierujac sie wskazowkami z uszatej i ziabakowej strony, wyczytalam o tym masazu elektrycznym, najpierw  sprawdzalismy na sobie, czy nie jest za mocny, na uszatej stronie bylo napisane, ze jest nawet bardzoej skuteczny niz masaż ręczny, tak więc nie chciellismy tracic takiej szansy ii nie spróbować.

o polnocy mu podalismy podskornie kroplówkę od dr Jałonickiej, a o 1.30 kolejna dawke espumisanu doustnie.
Caly czas sie nam zdawalo, ze moze sie uda, bo mielismy wrazenie, ze te gazy z brzucha jakos co dluzszy czas, ale jednak, malymi porcjami uchodzą, wiec sądzilismy, ze nie jest calkowiicie zatkany i ze popracujemy nad  nim nawet kilka dni i brzuch dojdzie do normy.

Ale jakos po 2giej Szarak zaczął się robic slabszy, troche mu sie glowa zaczynala przechylac na boki, więc ja podtrzymywałam na kocyku na podłodze, glaskalismy go caly czas. Michal mowil, ze chyba to juz koniec, skoro nie moze glowy utrzymac.
Ja mialam nadzieję, że moze jak bedziemy dalej masowac, to bedzie lepiej, zreszta espumisan przeciez juz powinien byl znowu działać, bo godzine wczesniej podany.

no i jakos o 2.30 Szarak nagle polozyl sie na boku i zaczął lapac powietrze - domyslilismy sie, ze sie dusi - Jałonicka mowila, ze umierają albo z uduszenia albo z powodu pekniecia zołądka. Zadzwonilam wiec do niej (powiedziaa ,ze oge dzwonic w srodku nocy i ją obudzic) i jej na zywo relacjonowalam, co sie dzieje, juz sie domyslilam, ze umiera i pytalam jej, co robic, jak polozyc go, zey mniej cierpial.
Nie bylismy w stanie nic zrobic, zey sie nie przestawal dusic, a on juz zaczal piszczec - tak raz dlugo pisnął, a potem lapal z terudem powietrze i co jakis czas cicho i krotko piszczal ponownie, łapał to powietrze, a my we 3 z rozpaczą nad nim siedzielismy no i tak coraz rzadziej to powietrze łapał, przednia nóżka mu sie trzęsła i tak coraz wolniej się ruszał, a ja z Jałonicką na telefonie.
bylismy tak zszokowani i z taka adrenalina po  tym masowaniu calym, ze nawet nie płakalismy wtedy, nie wiedzielismy, czy on umarl, a moze zyje, cale to duszenie sie trwalo chyba ze 2 minuty. Juz myslelismy, ze umarl, a on znow lapal powietrze, bylismy jak skamieniali z przerażenia.

A ja caly czas go głaskałam i tak ze 2 godziny potem jeszcze caly czas go glskalam, mimo, ze umarl, to  byl moj ukochany Szarak - tak naprawde zabila go moja miłość, za bardzo mu folgowałam, a on był tak radosny i łakomy, do tego tak duzy, że myślałam, ze jak zje to jedno czy dwa ciastka, to nic mu nie bedzie, bo juz nie raz je kradł i nic sie nie dzialo. Potem moj tata powiedzial mi, ze poprzedniego dnia wieczorem, zanim przyszli goscie i ja - dal mu białą suchą bulkę, bo Szarak strasznie chciał i rzucal sie do jedzenia.
a ja tego wtedy nie wiedzialam i jak przyszlam to dostał całe jabłko i nie powstrzymałam go przed ciastkami, bo nie wiedzialam, ze jest juz najedzony. Musialo mu to jablko sfermentowac w zołądku z ciastkami.

pocieszam sie tylko tym, ze mial u mnie bardzo szczesliwe zycie, byl tak radosny i skoczny, a mial poltora roku, wiec to nie byla juz taka typowa dziecięca radość.


Tyle miałam planów co do Szaraka, nawet niedawno wymyslilam mu nowe imię - Zygmuś :) Szarakiem nazwał go w swoim czasie Michał, bo to on oficjalnie adoptował Szaraka od SPK.

Nazywałam Szaraka "Zygmuś Posążek" - bo bardzo lubil leżeć przed lustrem na 30 centymetrowej konsoletce na kocyku. wyglądał jak taki posążek, strasznie to bylo rozkoszne. Teraz pusta jest ta konsoletka, kątem oka wydaje mi sie, ze caly czas go tam widzę.
Mial tez swoje iejsce na kocyku pod stołem w kuchni, kupilam mu piękną materiałową bude do spania jak dla kota i w niej tez leżał sobie. Jak piesek w budzie - głowe wystawial na zewnatrz i sobei wyglądał.

Pusta teraz jest ta kuchnia i widzę jego cień wszędzie, słyszę jego wesołe posapywanie, jak do mnie biegnie. Nie wiem, jak ja to przeżyję, przyczyniłam sie do jego smierci, bo za bardzo mu na wszystko pozwalałam. Mogłam go pilnować tak samo jak pozostałych krolikow - one w zyciu zadnych ciastek nie dostają i dożyły juz w zdrowiu 7 lat każdy, w ogóle nie chorują.
 
Pochowalismy go w nocy pod wielką lipą w moim ogrodzie, to największe drzewo, w całej okolicy je widać z daleka. W orszaku nawet moj stary wilczur uczestniczył, sam przyszedl, stal z nami i  szedl z nami jak nieslismy lopaty, tez znal Szaraka.

Teraz po praktycznie nieprzespanej nocy wstaję, bo nie mam siły spać ze zmartwienia.

a tak sie cieszyłam, ze niedlugo wiosna i mowilam Szarakowi, ze znow bedzie zajęcze lato i ze bedzie biegal w ogrodzie. Oczywiste bylo dla mnie, ze moje dzieci będą sie bawily z Szarakiem i zastanawialam sie, jak to zorganizowac, ten jego pobyt w kuchni.

I wszystko w łeb wzięło, przez głupie ciastka, jabłko i biała bułkę, o której nie wiedziałam, że ją dostał (tata też go bardzo kochał i dogadzał mu zawsze - przynosił jabłuszka i suche bulki, bo Szarak tak prosił i tak chciał je jeść).

Zabiliśmy go przez głupią miłość i wiarę, że jest młody, duży, zdrowy i energiczny i że można mu pofolgować.

Offline ppx

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1950
  • Płeć: Kobieta
    • KiG
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #12 dnia: Marzec 14, 2010, 11:42:07 am »
Jejku, współczuję. :(

A ile on miał lat?


Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #13 dnia: Marzec 14, 2010, 11:45:20 am »
Półtora roku mial właśnie zaledwie. Od tego węża boa uratowalismy go, jak miał może z 5 tygodni, maleńki był.

Zdrowy był i bardzo energiczny, o nim ostatnim myslalam, ze umrze w tym domu.

Raczej stawiałam na psa, bo ma juz 14 lat, a to duzy wilczur. Nawet na Myszusia mojego ukochanego królika 7mioletniego stawiałam, bo angora i się może zatkac w końcu futrem, jak nie zdaże na czas wyskubać.

w życiu nie pomyslalam, ze Szarakowi może coś się stać, był ostatni w kolejce. Za mało na niego uważałam :(

Offline kasiek

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2981
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Kraków
  • Moje króliki: Pompon
  • Za TM: Ukryj i Bisia
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #14 dnia: Marzec 14, 2010, 11:47:51 am »
ais, walczyliście do ostatniej chwili... do samego końca byliście z nim... to chyba najważniejsze że nie odszedł w samotności. Kica sobie teraz za TM z innymi forumowymi króliczkami i tam na pewno ma pod dostatkiem wszystkiego co lubił. Będzie tam kicał po zielonej łące- w końcu wiosna idzie. I nie obwiniaj się... to niczego już nie zmieni... trzymaj się  :przytul

Offline ppx

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1950
  • Płeć: Kobieta
    • KiG
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #15 dnia: Marzec 14, 2010, 11:49:04 am »
A zawsze mi się wydawało, że to króliki hodowlane mają odporniejsze żołądki. :(


Offline bosniak

  • Członek SPK
  • ****
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
  • **
  • Wiadomości: 9532
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
    • Uszate serduszka czekają...
  • Moje króliki: Antosia i Masza
  • Za TM: Klusia, Venus, Nala, Diego, Jaskier, Rusałka, Azja, Moona, Astra, moja jedyna Helenka, Miś , House
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #16 dnia: Marzec 14, 2010, 12:10:03 pm »
Ais, strasznie, strasznie mi przykro  :buu
Zapraszam do Uszatej Przystani: www.facebook.com/uszataprzystan

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #17 dnia: Marzec 14, 2010, 12:10:07 pm »
http://forum.kroliki.net/viewtopic.php?p=133047#133047  tutaj w tym temacie dałam zdjęcie Szaraka z moją koleżanką, do Tęczowego Mostu go przeniosłam.


a jeszcze ze 4 dni temu byłam w radiu i opowiadałam o Szaraku, jakiego mam cudownego królika.

Dziękuję Wam za słowa otuchy, tak mi strasznie smutno jest.

Offline Iras

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 174
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #18 dnia: Marzec 14, 2010, 12:10:23 pm »
OPrzykro mi ais. Wiem, ze to marne pocieszenie, ale moge ci powiedziec, ze to nie bylo duszenie sie... Przed smiercia wystepuje kilka typow charakterystycznego oddychania oddech kussmaula, oddech cheyne-stokesa i oddech biota. Przy dwoch pierwszych rzadko kiedy jest jeszcze zachowana przytomnosc, przy ostatnim - wlasnie to lapanie powietrza z coraz dluzszymi odstepami - nic sie juz nie czuje.

Zastanawiam sie jeszcze, czy to bylo wzdecie, czy moze skret zoladka...
Jesli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu zwierząt bez rodowodu - obejrzyj

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #19 dnia: Marzec 14, 2010, 12:10:57 pm »
kurcze...bardzo...bardzo ..mi przykro
 nie wiem co mam napisac..nie lubie czytac takich histori....
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

kasiagio

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #20 dnia: Marzec 14, 2010, 12:17:22 pm »
Bardzo mi przykro :(  miał krótkie ale szczęśliwe życie i to się liczy , a jesteśmy ludźmi i każdy popełnia błędy , także nie obwiniaj się  :przytul  teraz Szaraczek kica sobie szczęśliwy za TM   (*)   smutny_krolik

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #21 dnia: Marzec 14, 2010, 12:42:27 pm »
Iras - to myślisz, ze na co on mógł bezpośrednio umrzeć?

Myslelismy, że sie udusił, bo ten brzuch byl tak duży, że mu płuca uciskał, zreszta tak zapowiadała Jałonicka, ze takie bywaja przyczyny smierci przy wzdęciach, jesli smierc jest szybka, nie mogła byc to wątroba, bo to za krotko trwalo, zeby toksyny ją zniszczyły.

Myślisz, ze pękł mu brzuch??

Nie oddaliśmy go na sekcję zwłok, bo uznalismy, że przyczyna jest oczywista, zreszta nie mielibysmy juz sił czekac do rana i potem jechac 40 minut samochodem w jedną stronę, bo chyba bym zasneła za kierownicą.

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #22 dnia: Marzec 14, 2010, 12:45:57 pm »
zapomniałam napisać, że on sie zsiusiał jak tak łapał to powietrze - pomyslelismy, że albo stracił przytomność (jak przy wylewie objaw - nie kontrolowanie) albo że sie klasycznie udusił (skojarzyło mi się, że przy powieszeniu są takie skutki).

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #23 dnia: Marzec 14, 2010, 12:58:22 pm »
tak chyba jest z siusianem sie przy umieraniu,puszczaja wszystkie zwieracze i stad oddanie moczu,stolca
moj poprzedni Funiol jak umieral tez tak bylo,trzy piski,cichutkie...najpierw przewrot na boczek,lapanie powietrza,potem zsiusial sie o oddal kilka bobkow :(
to jest przezycie nie do zapomnienia,nikomu nie zycze aby to kiedykolwiek przezyl
tak,ze bardzo Ci wspolczuje,w mnie ten widok tkwi do dzis...to jest nie do zapomnienia
ktos kiedys napisal,ze kroliki umieraja tak ....ze niezapomni sie tego do konca zycia i ten pisk.. :(
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Offline Iras

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 174
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #24 dnia: Marzec 14, 2010, 13:01:58 pm »
pekniecie zoladka raczej na pewno nie - bo od momentu gdy zoladek peknie do smierci mija czasem nawet kilka godzin. Niedotlenienie najprawdopodobniej tez bylo, jednak tu nie da sie do konca powiedziec CO jest bezposrednia przyczyna.

W sytuacjach gdy w zoladku zbieraja sie duze ilosci gazow i nie maja ujscia, deochodzi przede wszystkim do ucisku na narzady, naczynia, przepone (to ostatnie - powod dusznosci) jednak, smierc, gdzie bezposrednia przyczyna jest uduszenie - jest rzadka.

Przede wszystkim - na skutek silnego bolu i ucisku na narzady dochodzi bardzo szybko do wstrzas. Ucisk na naczynia sprawia, ze organizm jest ogolnie niedotleniony, spada cisnienie, krazenie jest niewydolne. W takich stanach bardzo czesto dochodzi do niewydolnosci nerek i watroby z powodu niedokrwienia. Dodatkowo gazy i niemoznosc wyproznienia sie sprawiaja ze dochodzi do zatrucia organizmu.

Najprawdopdobniej bezposrednia przyczyna smierci byl poglebiajacy sie wstrzas - ogolna niewydolnosc organizmu, niedotlenienie na pewno sie do tego przyczynilo, jednak gdy dochodzi do powiekszenia zoladka do takich rozmiarow, ze pluca juz nie maja totalnie miejsca - wyglada to inaczej. Oddechy staja sie płytkie i bardzo szybkie, do zatrzymania po tym dochodzi po kilkunastu - kilkudziesieciu minutach. Te oddechy, ktore opisalas, ktore trwały przez 2 minuty - to oddech biota. Agonalne ostatnie, niskuteczne wdechy - najczesciej serce juz wtedy nie pracuje...

puszczenie zwieraczy wystepuje zawsze. Sekcja sensu w tym przypadku nie ma - gdyby doszlo do peknicia zoladka to jeszcze gdy zyl tresc pokarmowa zaczynalaby ulewac sie nosem i mordka.

Szkoda ze wczoraj wczesnie spac poszlam :( bo istniala jedna rzecz ktora mozna bylo zrobic - nakluc zoladek i spuscic gazy...
Jesli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu zwierząt bez rodowodu - obejrzyj

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #25 dnia: Marzec 14, 2010, 13:13:30 pm »
tez slyszalam o nakluciu zoladka aby gazy zeszly...ale jak to wyglada..mozna to zrobic w domu..czy wet.dla mnie to niewyobrazalne jest
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #26 dnia: Marzec 14, 2010, 13:14:58 pm »
co do nakłucia żołądka - lekarka mówila, że mozna wykonac operację, ale zazwyczaj króliki potem umierają, bo układ pokarmowy nie chce zacząć pracowac, mimo, ze operacja sie udala, dlatego czekalismy jeszcze i w razie czego miellismy umówioną operację w kazdej chwili, nie sądzilismy, ze to sie stanie tak szybko, szykowalismy sie raczej na 9 rano, chociaz Jałonicka mowila, ze mogę ja zerwac w kazdej chwili z lozka i zrobi operację w nocy, mimo, ze lecznica normalnie jest zamknieta.

Wahalismy sie za bardzo z tą ewentualna operacją, bo sie balismy, ze wtedy juz nie bedziei totalnie odwrotu i ze moze umrzec, a  tutaj moze jednak sama sie jakos sytuacja rozwiąże.

mysle, ze faktycznie to byul wstrząs - lekarka podawala wczesniej 2 razy steryd w odstepie kilku godzin, zeby nie dostal wstrząsu, dostal tez leki przeciwbolowe. czul sie lepoej, brzuch tak jakby sie zmniejszal, wiec pozwolila mi gop zabrac do domu, lecznica i tak w nocy byla zamknieta.
Zastanawiala sie, czy go brac do swojego domu i nawet chciala, ale mowila mi, ze sie boi, ze zasnie i zawali sprawę, bo jest bardzo zmeczona.


a jak ty bys to nakłucie wykonała? normalnie w domu?

my dywagowalismy w nocy sobie o nakłuciu, ale pomyslelismy, ze brzuch jest tak wielki jak balon i jak go nakłujemy to sie totalnie rozerwie.

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #27 dnia: Marzec 14, 2010, 13:19:24 pm »
to naklucie z tego co wiem to zabieg,a nie operacja na zoladku
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Offline Iras

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 174
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #28 dnia: Marzec 14, 2010, 13:27:35 pm »
Opercja - u krolikow jest ten problem, ze glodowka im nie sluzy, a operacja polega miedzy innymi na nacieciu zoladka i usunieciu tresci pokarmowej - potem obowiazuje glodowka. Operacja jest o tyle ciezka, ze stan ogolny zwierzecia jest ciezki , nerki i watroba obrywaja przez niedokrwienie, dochodzi narkoza, no i w przypadku roslinozercow atonia jelit jest sprawa zagrozenia zycia.

jesli zoladek sie zmniejszal to zrozumiale, zde byla nadzieja iz wzdecie minie, a ze zagrozenie zycia przy operacji jest wysokie - nie ma sie co dziwic, ze traktuje sie ja jako ostatnia deske ratunku.

naklucie zoladka jest postepowaniem zachowawczym - nie usunie przyczyny, jedynie zmniejszy objawy i zwiekszy szanse na przezycie (zmniejsza wstrzas o okolo 30%) Zoladek przy nakluciu nie peknie.

Jesli chodzi o mnie - to tu jest kwestia, ze jestem z zawodu tech. wet. i sie nad tym nawet bym nie zastanawiala - po prostu wiem. Gdy zwierze lezy na boku, w sytuacji gdy zoladek jest bardzo zgazowany praktycznie nie ma mozliwosci by w niego nie trafic - nakluwa sie mniej wiecej w najwyzszym punkcie - ale to tak naprawde ma raczej srednie znaczenie. igla 1,2 (rozowa). Przy nakluciu wazne jest by igle przytrzymywac i lekko wsuwac glebiej w miare jak zoladek sie kurczy. Przed wkluciem dobrze jest zdezynfekowac i wygolic miejsce - chyba, ze juz nie ma czasu na szukanie czegos do zdezynfekowania i golenia (w domu)
Jesli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu zwierząt bez rodowodu - obejrzyj

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #29 dnia: Marzec 14, 2010, 14:02:36 pm »
przy okazji tego nakłucia wlasnie wczoraj myslelismy o mozliwosciach wykonywanai zabiegów:

wg ustawy o ochronie zwierząt, jako upowaznieni czlonkowie organizacji pro zwierzęcej mamy prawna mozliwość uśmiercenia zwierzęcia, jesli cierpi.

z drugiej strony nie bardzo sobie wyobrazalismy, jak mogloby to zostac wykonane - z kolei rozporządzenie o warunkach usmiercania zwierząt mowi, ze zwierzeta domowe mozna usmiercic tylko w wyniku zastrzyku.

My bysmy nie umieli takiego zastrzyku wykonac, ani bysmy  nie umieli podac narkozy, zeby zwiierzak zasnął, bo w żyłe nie umielibysmyu trafic, ani potem w zyciu w serce bysmy nie trafili, zwlaszcza przy takim duzym żołądku, bo nie mielibysmy pojecia, jak je znalezc.


To bylby horror nie do ogarniecia.

z kolei zadne inne sposoby zakoneczenia cierpien zwierzaka nie sa legalne, a i tak z czystym sumienniem  nie potrafilibysmy mu np "przerwac rdzenia kregowego" jak to robią terrarysci w stosunku do krolikow (a co niby tez jest na gruncie rozporzadzenia legalne - z tym, ze nasze kroliki podpadają pod zwierzeta domowe, a wiec, znow, nei jest to ani legalne ani psychicznie mozliwe przez nas do wykonania).


Sama juz nie wiem, co bym zrobila, gdyby on wył z bólu długo - czym bym stala nad nim i sie zalamywala, bo do lekarza uspic pojechac nie zdążę, czy bym jakos go usmiercila, nie dalabym rady psychicznie, chociaz kurde mol moze czasem taka umiejetnosc szybkiego i bezbolesnego usmiercania powinna sie okazac przydatna.

Na jednej szali sie ma swoje uczucia, a na drugiej cierpienie zwierzęcia, ktore trzeba skrócic, bo jest potworne,


tak samo zabiegi zootechniczno - weterynaryjne. z tego co wiem z ustawy, takie osoby jak my nie mają mozliwosci wykonania takiego zabiegu, nawet jakby umialy.

musialoby sie to odbyc w zaciszu domowym, a i tak potem na kontroli u weta, jesli by sie trafil nieprzyjazny - moglby poinformować policję, że bez uprawnien wykonalismy zabieg.


z drugiej strony jest to w stanie wyższej koniecznosci.


nie wiem, czy psychicznie dalibysmy radę go nakłuc - musielibysmy jednak wczesniej widziec takie zabiegi i umiec z tym postepowac, zeby nas to nie przeroslo.


moze kurde warto się nauczyć, przynajmniej sie zmniejsza cierpienie, a i tak wiadomo, ze to leczenie objawowe i ze wyjsciem jest juz tylko albo operacja - ktora i tak sie skonczy smiercia, albo uspienie, ale najwazniejsze, zeby jak najmniej królik cierpiał.

Offline Iras

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 174
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #30 dnia: Marzec 14, 2010, 14:18:32 pm »
Cytuj
tak samo zabiegi zootechniczno - weterynaryjne. z tego co wiem z ustawy, takie osoby jak my nie mają mozliwosci wykonania takiego zabiegu, nawet jakby umialy.

musialoby sie to odbyc w zaciszu domowym, a i tak potem na kontroli u weta, jesli by sie trafil nieprzyjazny - moglby poinformować policję, że bez uprawnien wykonalismy zabieg.


powiem ci tak - w listopadzie jeden z moich psow dostal skretu zoladka, obudzilam siostre, kazalam jej szykowac samochod, a sama tymczasem odbarczylam zoladek (spuscilam gazy) w lecznicy po podaniu informacji ze skret - weci zdziwieni, bo pies normalnie wygladal, a info o tym, ze odbarczylam zoladek - wogole szok. Informowanie policji - no bez przesady, chyba raczej ciezko na takiego idiote trafic, tym bardziej, ze jest to kwestia zycia.

Jesli chodzi o zabicie - to juz inna kwestia. Przerwanie rdzenia kregowego itp... sama sobie nie wyobrazam, uspienie wlasnego zwierzecia - podobnie.

Naklucie - owszem, jest leczeniem objawowym, jednak w sytuacji gdy przyczyna jest rozszerzenie, czy wzdecie - bez niedroznosci odzwiernika jak np. przy skrecie istnieje wciaz szansa ze farmakologicznie sie mozna tego pozbyc.
Jesli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu zwierząt bez rodowodu - obejrzyj

Offline widelko

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 561
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #31 dnia: Marzec 14, 2010, 14:27:46 pm »
A nam na zajęciach mówili, że tylko weterynarz i służby "mundurowe" :/
I że my, jako zootechnicy nie mamy takiego prawa.
.: zezwierzęconego nie boli człowieczeństwo :.
Galeria Sałatki i Gerarda - http://forum.kroliki.net/index.php?topic=7100.0
Specyfika hodowli królików miniaturowych http://forum.kroliki.net/index.php?topic=11209.new#new
http://widelko.500px.com/ - moja galeria zdjęć
Zapraszam wszystkich właścicieli psów i kotów z Żywca i okolic www.groomer-zywiec.cba.pl

Offline Iras

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 174
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #32 dnia: Marzec 14, 2010, 14:32:33 pm »
zootechnik jest od hodowli. technik moze to zrobic "z polecenia lekarza". Teoretycznie wszystko co robi technik powinno byc z polecenia lekarza. Praktycznie - jak cos sie dzieje z moim zwierzeciem, czy znajomy z wielkimi klopotami finansowymi po mnie dzwoni to robie co jestem w stanie, na tyle na ile starcza moja wiedza
Jesli nie widzisz nic złego w rozmnażaniu zwierząt bez rodowodu - obejrzyj

Chucky123

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #33 dnia: Marzec 14, 2010, 15:34:57 pm »
tak mmi przykro ;(

marzena.k

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #34 dnia: Marzec 14, 2010, 16:27:23 pm »
ais wspolczuje

Offline maro

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2515
  • Płeć: Kobieta
  • POŚREDNIK ADOPCYJNY FPK
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #35 dnia: Marzec 14, 2010, 16:56:45 pm »
Ais tak mi przykro, Szarak był taki cudny. Mój tymcasowy wielkolud tez próbuje krasc one niestety takie są.
Maro

Na adopcję czekają:
Szarak http://www.przygarnijkrolika.pl/krolik-szarak-warszawa
i inni

Marianna

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #36 dnia: Marzec 14, 2010, 17:27:29 pm »
Bardzo współczuję. Wiem co czujecie bo tydzień temu za tęczowy most pokicał nasz maluszek.

Offline zosiaa1

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 588
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #37 dnia: Marzec 14, 2010, 17:48:53 pm »
Strasznie mi przykro. Trzymaj się.  :buu
Józiek, moja miłości <3

Galeria z nowymi zdjęciami :)

jaymz

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #38 dnia: Marzec 14, 2010, 18:12:32 pm »
ais bardzo mi przykro

podobnie umierała nasza malutka Zuzia, ten krzyk króliczka jest straszny zostaje na zawsze w pamięci ...

 :(

Offline Kitty

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 133
  • Płeć: Kobieta
    • facebook
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #39 dnia: Marzec 15, 2010, 15:48:46 pm »
współczuje:((((((

Offline tajniak

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1310
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #40 dnia: Marzec 15, 2010, 22:23:01 pm »
Przykro mi z powodu Szaraka. :(
A Jałonicka przez telefon nie radziła Ci nakłucia? Bo dla mnie to pierwsze co przychodzi do głowy w takiej sytuacji kryzysowej.

Offline ppx

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1950
  • Płeć: Kobieta
    • KiG
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #41 dnia: Marzec 16, 2010, 00:56:39 am »
I jak tam samopoczucie :( ?


Ashoa

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #42 dnia: Marzec 16, 2010, 21:55:46 pm »
Boże jak mi przykro...
Wiem co przeżywasz, z dnia na dzień zmarł mój ukochany Kicaj,nie pomogły liczne wizyty u weterynarza, do dziś nie znam przyczyny jego śmierci. Też był "jak piesek", wszędzie za mną chodził,był ciekawski,przyjacielski,wiedział kiedy powinien przyjść i mnie pocieszyć, miałam do niego pełne zaufanie - biegał wolno całe życie. I mimo, że za 2 tygodnie minie rok od jego śmierci dalej nie mogę się z tym pogodzić,ciągłą tęsknotę topię w łzach.
Na prawdę Ci współczuję i łączę się w żalu.. :(

Offline MiA__89

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 304
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #43 dnia: Kwiecień 06, 2010, 22:10:02 pm »
Ais , zrobiłaś co mogłaś.  Kiedy się już uspokoisz to widzisz tyle rzeczy , które mogłaś zrobić , a nie zrobiłaś. Ale niec jesteśmy w stanie myśleć o wszystkim w takim stresie.  Przykro mi bardzo  :buu

(*) Amonek 29.03.2010 (*) Kocham cię Perełko (*)
(*) Blaze`ik 09.09.2010 (*) Kocham cię Płomyczku (*)

NiuniaM

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #44 dnia: Kwiecień 13, 2010, 23:08:20 pm »
Bardzo bardzo Ci współczuję, niestety nie da się zapomnieć tego ostatniego oddechu, ale nie bój się, przynajmniej Szaraczek nie cierpi już. Mocno przytulamy wszystkie smutne pącziki. :heart

Offline mysza

  • Użytkownik
  • *
  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 6041
  • Płeć: Kobieta
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #45 dnia: Kwiecień 13, 2010, 23:58:34 pm »
Przykra wiadomość ;(

Czy to ten telewizyjny szarak? Królik ze szklanego ekranu?
Zostanie w mojej pamięci jako zwierze godnie prezentujące sie przed kamerami.
ais tulę i wspołczuję...

 :swieca:

Offline Żółty

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 100
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #46 dnia: Kwiecień 14, 2010, 00:08:17 am »
To okropne uczucie, gdy zwierzę odchodzi. Człowiek przywiązuje się, i przypomina wspólne chwile. W niepamięć idą nerwy i ugryzienia, pamiętamy jak podbiegał i wskakiwał na kolana. Radość, zabawy, dorastanie.
Przykra kolej rzeczy.
Większość życiowych problemów rozwiązuje się jak równania algebraiczne: sprowadzając do najprostszej postaci (Tołstoj)

kasiagio

  • Gość
Szarak mój kochany nie żyje :(
« Odpowiedź #47 dnia: Kwiecień 14, 2010, 00:10:26 am »
Cytat: "mysza"
Czy to ten telewizyjny szarak? Królik ze szklanego ekranu?
ten sam ;(