Witam! Zdaję sobię sprawę, że wątków o podobnej tematyce było już kilka, w większości zostały przeze mnie przeczytane, jednak nie rozwiały wątpliwości, więc lmam nadzieję, że jakaś dobra dusza postara mi się pomóc:)
Otóż jestem posiadaczką dwóch około półrocznych samców. Mniej więcej dwa tygodnie temu zauważyłam pojawiające się maleńkie bobki oraz bulgotanie w brzuszki podczas jedzenia/picia. Nieco się wystraszyłam, bo sporo naczytałam się o zatorach.. Na wszelki wypadek podałam kiwi, zostawiłam na sianie. Bobki się unormowały, ale bulgotanie zostało. 3 dni temu problem powrócił niemal ze zdwojoną siłą, pojawiły się malutkie lub wręcz ogromne boby, przez kilka godzin znikome ilości. Brak ceko, brak futra w odchodach, żadnych korali posklejanych włosami czy śluzem, generalnie oprócz wielkości nie zaobserwowałam nic dziwnego. Króliki zachowywały się jak zwykle, jadły, piły i psociły. Ugotowałam 'gluta' z siemienia i podawałam przez dwa dni, raz dziennie po około 10ml (dużo?mało? nigdzie nie mogłam się doczytać ile właściwie podać, a taka objętość w strzykawce wydała mi się spora). Potem pojawiła się ogromna ilość bobków, nie nadążałam ze zgarnianiem
Zauważyłam też że ich zapach stał się nieco drażniący. Bulgotanie podczas jedzenia, picia nadal zostało. No i teraz nie wiem, czy faktycznie coś królom dolega i warto (czy nawet trzeba) iść z tym do weta, czy kombinować dalej na własną rękę? A może po prostu za bardzo się martwię? Proszę o opinie, bo już kompletnie zgłupiałam
Co do jedzonka, to podaję cuni complete, siano pod dostatkiem, raz dziennie warzywa (ale jeszcze w malutkich porcyjkach), które odstawiłam kiedy powrócił 'problem'