Witam jestem nowym użytkownikiem
Byłam szczęśliwym posiadaczem 2,5 letniego króliczka o imieniu Tuptuś, jednak wydałam się on smutny i przygnębiony postanowiłam z całą rodziną rozejrzeć się za towarzyszem życia dla niego. Przechodząc obok sklepu zoologicznego zauważyłam na wystawie malutkiego króliczka, stanowczo za wcześnie odstawionego od matki, wiec postanowiłam go uratować od nieprzemyślanego zakupu. I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką drugiego króliczka, który po wizycie u mojego kochanego weterynarza okazał się chłopcem, więc ochrzciłam go wdzięcznym imieniem Karmel. Proces adaptacji króliczków przeprowadzałam stopniowo i wolno aby mogły się zaprzyjaźnić i żyć w zgodzie. Po pewnym czasie udało się, spali razem, jedli z jednej miseczki, po prostu sielanka. Tak było do zeszłego czwartku kiedy to króliki zaczęły walczyć i się gryźć w moim przekonaniu jak na śmierć i życie. Zaniepokoiłam się bo wszytko do tej pory było dobrze i bezproblemowo a preferuje chów bez-klatkowy.Tuptuś już jest w pełni w tym trybie, natomiast małe jest jeszcze na noc zamykane w klatce. Dodam że oba moje kochane samczyki są wykastrowane, ale ten młodszy dopiero 3 tyg temu. Jestem przerażona i nie wiem co robić bo nagle okazuje się że muszę jednego króliczka izolować i zamykać w klatce. Może znakuję się na Forum ktoś kto miał podobny problem i może mi poradzić co zrobić i jak się zachować bo nie chce zrobić krzywdy ani jednemu ani drugiemu.
Zaprzyjaźnianie dwóch samców proste nie jest w moim przypadku zawsze trwa od 4-6 miesięcy. Przerabiałam to ze swoimi dwoma urwisami (były zaprzyjaźnianie kilka razy po każdym ich rozdzieleniu). Też na początku gdy oba były małe żadne na siebie nie warczało i się nie gryzły, futro nie latało, nie było ran do krwi i odgryzionych kawałków uszu. Problemy pojawiły się gdy zaczęli dojrzewać - oba są wykastrowane i tak do dzisiaj staram się ich nie rozdzielać bo to zawsze źle się kończy.
Zawsze jeden z samców jest dominujący i nawet jeśli uda Ci się ich zaprzyjaźnić to zawsze może nastać dzień kiedy znowu będą się tłuc (np. zmiana zapachu ich otoczenia, choroba drugiego, rozłąka itp.). Zawsze któryś w wyniku wyczucia słabości drugiego może chcieć przejąć kontrolę.
Mam dwóch ok. czteroletnich samców i nawet do weta zabieram obu choć tylko jednemu z nich co 3 mies. przycinam zęby. Ktoś mógłby zapytać po co stresuję drugiego - raz zabrałam tylko jednego z nich i przez pół roku trzeba było ich od nowa zaprzyjaźniać, latało futro, lała się krew. Nawet ja miałam rany do krwi przez próby ich rozdzielania. Tak samo było gdy Młodszy, który jest dominujący zachorował i spały osobno. Po jego powrocie do zdrowia Starszy postanowił uzyskać przewagę i rozpoczął akcję masakrowania Młodszego, fruwało futro, były dziury w uszach, była krew,rany, strupy i Starszy odpuścił. Za tu Młodszy nie mógł odpuścić (pamiętliwy jest skubany) i znowu było ok. pól roku zaprzyjaźniania królików. Nawet po zamknięciu w małym transporterze się gryzły.
Aktualnie od ponad roku żyją w zgodzie, przy czym Młodszy, dominujący zawsze musi pierwszy dostać jeść, wyjść, być pogłaskany, wszystko misi mieć pierwszy. I codziennie zdarza się, że odgania starszego warcząc a jak za długo Starszy podkłada się aby go lizać to i skubnąć zębami potrafi. Choć już nie do krwi, choć futro wrywa.