Cześć wszystkim
Jestem tutaj nowa. Przeglądałam wpisy o agresji ale nie znalazłam takiego samego przypadku (chyba że mój wzrok się pogarsza
)
O co chodzi:
Lucek to 11 miesięczny samiec. W kwietniu tego roku (tuż przed Wielkanocą) miał zabieg kastracji. Był agresywny, znaczył wszystko itp. ). Niestety parę miesięcy po zabiegu jest chyba z nim gorzej. Atakuje mnie, mojego chłopaka, rodziców, dosłownie wszystkich. Kiedy chce mu dać jeść po prostu wrzucam szybko coś do klatki w obawie o utratę ręki
. Oczywiście ja rozumiem, że on broni terenu. Żeby zmienić kuwete muszę go zachęcić do wyjścia z klatki. To potrafię zrozumieć. Cały czas jednak warczy, rzuca się na ręce, nogi i gryzie do krwi. Kiedy wskakuje do mnie na łóżko, od razu się rzuca więc muszę ustąpić.
Kiedy uszak kica po pokoju siadam na podłodze, staram się z nim rozmawiać. Prawie każda próba pogłaskania kończy się nową raną.
Wczoraj przyjechała do mnie moja 5 miesięczna uszatka, którą zaadoptowałam
. Szczerze przyznam, że nie chciałam drugiego królika w obawie o jego życie. Lucek to serio demon. Jednak poczytałam trochę, porozmawialam z innymi i się zdecydowałam.
Macie jakiś pomysł czemu Lucek jest tak agresywny mimo kastracji? Co mam robić? Ręce już mi opadają.