Wszyscy święci! Z tej Mai to istne tornado
Jak ją braliśmy to myśleliśmy, że będzie kolejny przytulas (taka była spokojniutka i miała też taką opnię
), a mamy świra jakich mało
Jakbym miała ją określić jednym słowem, byłoby to CWANIARA. Cały czas ma kombinatorski wyraz pyszczka, włazi dosłownie wszędzie. Wskakuje nie tyle na kanapę, co na kanapę plus bezpośrednio na mnie (co tam będzie celowała w wolne miejsce...). Ładuje się za meble, za zasłony, robi slalomy między nogami stołu i krzeseł. Słyszę tylko odgłos pazurków na panelach i nagle zza krzesła/ ławy/ regału wyłaniają się ciekawskie uszy i świdrujące spojrzenie. Po każdej rundce wywala się jak długa na dywanie, po czym po minucie, dwóch znów zaczyna swój rajd Paryż - Dakar.
Wczoraj brykając po kanapie spadła z oparcia. Majutka jedynie się zdziwiła, że jest nagle o piętro niżej. Ja natomiast mało zawału nie dostałam
O zagonieniu do klatki po wybieganiu wręcz nie ma mowy - jest warczenie i skakanie na mnie. Co ja śmiem w ogóle królową do czegokolwiek zmuszać
Obecnie łatwiej mi ją z zaskoczenia do klatki zanieść niż zagonić
Za chwilę jednak Majunia podtyka pyszczek do głaskania, trąca noskiem i natychmiast zapominam o fochach. Charakterku nie można jej odmówić.
Jak po sterylce opadną hormony i troszkę zostanie utemperowany jej terytorializm, będzie wspaniałym przyjacielem. W najmniejszym stopniu nie jest płochliwa, niczego się nie boi.
Jeśli chodzi o czystość to w tym względzie bez zastrzeżeń - siku i bobki wyłącznie w kuwecie, nawet jak biega po mieszkaniu, wraca do kuwety się załatwić i jak do tej pory jeszcze nie zostawiła mi ani jednej niespodzianki
Jak małżonek zwróci aparat, będą nowe zdjęcia cwaniary.