Niestety nie za dobrze
Najpierw obwiniałam się że zdecydowałam się na sterylizacje tuż przed świętami. Chciałam załatwić to przed wyjazdem, bo Nova miała jechać do dt gdzie jest niekastrowany samczyk. Jednak wychodzi na to że nie całkiem jest to moją winą. Byłam dzisiaj na klinikach, Nova dostała brzeciwbólowe, antybiotyk, witaminy i glukoze. Wcześniej odmawiała jedzenia, nawet napychanie jej strzykawkami nic nie dawało, bo nie łykała. Dzięki porcji leków właśnie zaczyna szamać jak powinna - i bardzo dobrze, bo zrobiła dzisiaj tylko za 3 bobeczki. Niestety dyżurny nie był króliczym wetem. Słyszałam jak dzwoni do Ziętka, ale strasznie pitolił mu o braku kupek, ewentualnie nieuformowanych kupkach. Dla mnie nie było w tym szału, bo nie jadła to nie miała co robić. Opowiadałam co jej dolega. Nawet podczas wizyty miał okazję zaobserwować jak odchyla się mlaszcząc pyszczkiem i traci równowagę, a potem siedzi skulona i nagle zaczyna biec w przestrzeń. Jednak uznał że to nie objawy. Ciężko się kłócić z kimś kto ma wykształcenie, jednak na pewno nie ma doświadczenia z królikami. Oczywiście nic nie mam do niego, bo nie była to sytuacja zagrożenia życia, a skutecznie pobudziła łaknienie Novej, o co najbardziej mi chodziło. Dlatego sama zadzwoniłam do Ziętka i opowiedziałam co się dzieje. W odpowiedzi usłyszałam że opowiadam mu o objawach Cuniculozy. Jutro dr wraca do Lublina i mam dzwonić żeby się umówić na oglądanie Novej.
Strasznie martwi mnie fakt że w środę wyjeżdżam. Novą musi się ktoś zająć. Do dt w którym planowałam ją umieścić jej nie wywiozę, bo chłopak nie jest zupełnie samochodowy, a jakby się coś działo chciałabym mieć pewność, że będzie możliwość zawiezienia ją do lekarza. Z drugiej strony musi być to też ktoś kto nie boi się Cuniculi. Niestety jak dotąd wyniki badań Ziętka mówią że praktycznie 100% królików jest nosicielami, także zachorowanie jest po prostu efektem zebrania się czynników ujawniających chorobę u danego królika.