Azjunia szykuje się pomału do operacji, jutro spakujemy tobołki i we środę będzie wiadomo, co w głowie (a w zasadzie w uchu) siedzi. Ogólnie czuje się doskonale, standardowo walczy łapkami ze wszystkim, co nagle pojawia się w zasięgu (dlatego często rzuca się na talerzyk z jedzeniem i dokonuje wyrzutu
a dopiero potem przystępuje do konsumpcji), oczko kropimy nadal, ale wygląda całkiem nieźle, a po glutach w nosie nie został żaden ślad. Przed chwilą uprawiała kick-boxing z suszonymi gałązkami wierzby
Wierzba przegrała