bąble nieco sklęsły, za to przy głaskaniu jest efekt peelingu - zostało mnóstwo maleńkich strupków
a propos głaskania - wczoraj moja ręka w klatce została oburczana i otupana. biedny, oklapnięty, przymulony maluszek z soboty przybrał pozę "patrz jaka jestem strrrraszna zołza, bój się!"... i tyle
strat w ludziach ani sprzęcie nie ma. fakt, że na wszelki wypadek, na widok zeszczurzonej Różyczki (słowo honoru, że położenie po sobie TAKICH uszu robi wrażenie!) nie pchałam tej ręki nigdzie dalej
dziś po otwarciu klatki w trybie dość szybkim przeszłyśmy etapy:
1. bojęsiębojęsiębojęsię, przycupnę w kąciku klatki i tak zostanę
2. poszło to dwunożne. to może troszkę się rozejrzę
3. Wróciło!!! do klatki!!!
4. znowu wróciło. może zaczekam z tym powrotem do klatki, póki żaden podejrzany odgłos nie trafi w me radary
5. znowu wróciło. przywlekło coś strasznego! wielkie i szeleści!
6. to straszne coś całkiem ładnie pachnie...
7. dwunożne okropnie hałasuje, ale spadają koło niego jakieś pyszne suszki...
8-28. mmm, pyszne suszki...
29. nowe suszki u dwunożnego w rękach...? (aż nie zauważyłam tych głasknięć po czole)
30. ręka dwunożnego bez suszków też nie jest taka zła
31-41. ręka dwunożnego mizia...
42. czemu nie miziasz?!?! wracaj!
43. grzebiesz mi w klatce? a proszę bardzo, nie przeszkadzaj sobie, ja popatrzę
[ciąg dalszy nastąpi]