a tymczasem ja doznałam olśnienia, którego efekt mam nadzieję, że utrzyma się dłużej, niż tylko dziś. Ale po kolei...
Rano Mawika zaskoczyła mnie puściusieńką miską. Uznałam, że jak na Babuszkę-Elegantkę przystało, nie pcha się na szkło na chama, tylko dyskretnie czekała, aż wreszcie o niej coś więcej napiszę. Skoro napisałam, to i apetyt wrócił
W dodatku stwierdziłam ślady wzmożonej aktywności w nocy, bo przed klatką (permanentnie otwartą) było sporo sianka. "Nareszcie!" pomyślałam sobie, ucieszona, że Mawisia zaczyna się rozkręcać, posprzątałam sianko, dałam śniadanko i poszłam sobie.
Wracam za jakąś chwilę, a tu...
(aż z wrażenia nieostre wyszło)
powtórka sekundę później:
(powiedzcie mi jak, no JAK ona standardowy siankowy chaos tak równiutko poukładała??)
a ja, durna, posprzątałam jej przygotowane sianko
Pomartwiłam się chwilę, że babuszka będzie teraz mieć rozterki hormonalne, aż wtem! przypomniałam sobie o domku od Astharte, który próbowałam dać Fuszce, ale wycofałam go po tym, jak Mawika zaczęła go przerabiać na confetti. Skoro już i tak Fuszce nie posłuży, cóż było do stracenia - wstawiłam go do łazienki i to było to! Mawika (oczywiście po etapie zwolnionych, ostrożnych ruchów i zastygania w pół kroku, wyciągania szyi z noskiem do przodu, wycofywania się, ostrożnego stawiania jednej łapki w pobliżu, itp.) wskoczyła do domku i zajęła się produkcją confetti
Do tego stopnia, że udało mi się z pomocą domku przemycić mini-przemeblowanko, dzięki któremu Mawika porusza się po większej powierzchni łazienki. Domek wciąż stoi, Mawika zajęta i zaaferowana, nic sobie nie wyskubuje, i oby ten stan się nie zmienił (odpukać).
A oto efekty sprzed kilku chwil
wreszcie girki w bok!
Jak widać, wrodzona elegancja pozwala prezentować się godnie nawet na żwirku
Gdzie domek dla Damy, hmmm? Albo chociaż Opiekun Wirtualny....?