Kichamy, kichamy, a jakże. Żeby było weselej, to przy pani wet na obserwacji w Oazie kichać nie chcieliśmy - podobno tylko z łaski, gdy łaskotała nas sianem po nosie. Specjalnie mnie to nie dziwi, bo i w domu to kichanie nie jest non-stop, parugodzinna przerwa się nam zdarza. Wymaz podobno nie wykazał nic oprócz e.coli. Czyżby jednak alergia? Jeśli tak, to na co? Łapy mi opadają, nie wiem co robić......... W poniedziałek jezscze mam rozmawiać z wetką, dziś mi się nie udało jej złapać.
Azi, czy możesz napisać coś więcej o tych sterydach?
PS lucy, przepraszam, nie odpowiedziałam na pytanie o wymaz. Wetka mówiła nam od samego początku, że można go zrobić, ale jakoś nie "promowała" tej opcji, zostawiała ją na później, uczulając nas na kwestię tego nieszczęsnego znieczulenia właśnie. Tym bardziej że ruda zaczęła kichać jak była malutka, niecałe 3 miesiące - proponowała najpierw inne, mniej inwazyjne metody, czyli np. te antybiotyki i test z odstawieniem sianka. Ja tak naprawdę nie wiem, co jest mniej inwazyjne, może faktycznie im młodszy królik tym takie znieczulenie, nawet leciutkie, bardziej niebezpieczne? Antybiotyki i rentgen na pewno inwazyjne były, wrrrr. Generalnie nasza pani dr wyznaje cały czas zasadę, że póki królikowi poza kichaniem nic nie dolega, to nie ma co panikować. Zgadzałabym się z tym, gdyby nie to, że kichanie w obecnej formie mi się bardzo nie podoba. Żebym chociaż wiedziała, że to alergia, i na co...