Autor Wątek: Pomocy królik po urazie stawu biodrowego  (Przeczytany 27636 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #60 dnia: Sierpień 25, 2008, 18:56:47 pm »
Dziękuję wszystkim za wsparcie i dobre słowo było mi naprawdę łatwiej. To miłe że inny obchodzi los maluchów i mogłam korzystać z Waszych doświadczeń .
No cóż rehabilitacja jakby upadła śmiercią naturalną. Lusiu samodzielnie się rehabilituje. Problem byłby gdyby zrobił mu sie przykurcz, ale na razie on sam wyraźnie stara się  z niej normalnie korzystać . Powoli sam dojdzie do siebie , tak jak kocury które wyleczyły kocurka po takiej samej operacji. Miejmy nadzieję że nie będzie potrzebował pomocy z zewnątrz. Bardzo dzielnie spisał się przy zdejmowaniu szwów, ja go trzymałam o lekarz dziergał , Lusiu był grzeczny. Jednak jak tylko zapakowałam go do samochodu w kierunku kliniki , schował sie w ciemny kąt i trząsł jak osika. Na miejscu po pół godzinie uspokoił się, a po zdjęciu szwów, zapakowany do transportera rozłożył szeroko uszy i ułożył się wygodnie. Skąd te mądrale wiedzą że to po wszystkim? Tego chyba się nigdy sie dowiemy

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #61 dnia: Sierpień 25, 2008, 21:04:15 pm »
tylko sie cieszyc,ze wszystko sie dobrze skonczylo :jupi ,a przypadek naprawde byl "ciezki" i "dziwny",naszczescie masz dostep do dobrych wetow,u mnie to tak by sie napewno nie skonczylo :(

jak chlopcow wykastrujesz to ich stosunki napewno sie polepsza i chlopaki zostana przyjaciolmi :przytul
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #62 dnia: Sierpień 25, 2008, 22:15:06 pm »
Miałam szczęście, bo duże miasto nie znaczy że trafisz na dobrego weta. Ale wiem że na królikach nie każdy się zna, udają że maja pojęcie . Reniaw Ty masz też dwóch "facetów" ?

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #63 dnia: Sierpień 26, 2008, 22:00:38 pm »
Mialam :( dalam naraz do kastracji,wybralam lepsza narkoze Domitor jak sie okazalo smiertelna dla moich ucholi bo sie potem okazalo,ze nie robili na tej narkozie tylko na "kociej"Przedawkowali sam narkoze lub "wybudzacz"Uchole odchodzily,jeden w dwa dni po zab. drgi dwa dni pozniej :( Teraz mam uchola od niki juz wykastrowanego,czuscioszka :P
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #64 dnia: Sierpień 26, 2008, 22:05:49 pm »
O Boże!!!! :bejzbol Nie pozabijałaś ich tam za to?! Jak to możliwe , banda bandytów. Współczuję Ci szczerze. Aż mi ciarki po ciele do tej pory chodzą. To skandal!!!!!

esculap

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #65 dnia: Sierpień 27, 2008, 08:01:05 am »
To chyba najsmutniejsza historia na tym forum, której nigdy nie zapomnę. Nie miałam jeszcze wtedy smiałości, żeby wypowiadac się na forum, możliwe, że nawet nie byłam zarejestrowana.  Ale czytając posty reniaw ryczałam jak bóbr.  :buu   :buu

Cytat: "Elma"
Nie pozabijałaś ich tam za to?! Jak to możliwe , banda bandytów.


Pomijając, że w naszym wspaniałym kraju weterynarze nieucy sa bezkarni, to i tak życia królikom nic nie zwróci i bólu reniaw nic nie jest w stanie wynagrodzić.

saliva

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #66 dnia: Sierpień 27, 2008, 20:44:03 pm »
reniaw bardzo mi przykro...mogę sobie jedynie wyobrazić co czułaś!! Najważniejsze, że masz się kim teraz opiekować. Niekompetentni oszuści. Przepraszam, ale inaczej tego nazwac nie mogę.

Elma śledziłam całą Waszą historię z zaciśniętymi kciukami. :jupi Dzielnego masz malca ! Gratuluję

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #67 dnia: Sierpień 27, 2008, 21:31:37 pm »
dziekuje dziewczyny

Elma pisz co sie dzieje u Twoich chlopakow
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #68 dnia: Sierpień 27, 2008, 22:07:41 pm »
Otóż moje kochane uszate maluchy, po tym wszystkim tak jak pisałam pozamieniały się rolami. Musiałam dużą klatkę przedzielić na pół coby się nie zaganiały na śmierć. Pól dnia jeden spędza poza klatka, a drugie pół dnia drugi. Poprzednio  Lusiu ganiał Trusia i chciał go "bzykać", teraz na odwrót. Cyrk. O ile wcześniej oba miały sprawne wszystkie osiem łapek i  mogły ganiać aż się zmachały , o tyle Teraz Lusiu jest w okresie rekonwalescencji. Ruch musi mieć nadal trochę ograniczony, to znaczy biegać do woli, ale bez przesady. Kiedy Trusiu rusza za Lusiem ten drugi ucieka na oślep , a słaba łapka powoduje że czasem uderzy o coś uciekając. Trusiu nie zamierza go gryźć , ale Lusiu nie gustuje w facetach (na szczęście) Tak więc mając na uwadze łapkę malucha, wypuszczam je na zmianę. Żebyście mogli zobaczyć jak Trusiek dostaje pypcia kiedy z uporem maniaka próbuje dostać się  do Luśka! Boki można zrywać, a tamtem siedząc w klatce ma go w totalnym poważaniu  . Lusiu przeciąga się,  już normalnie wyciągając obie łapki do tyłu, ale ma ja lekko w nienaturalnej pozycji, jakby troszkę bardziej ułożona pod siebie, ale nie kule. Czasem jednak podnosi ją do góry i nie saje na niej. Ale apetyt ma szalony, a że są tylko na zielsku , biegam po parku jak stara idiotka i zrywam mleczyki, koniczynke, krwawnik to co te tygryski lubią najbardziej. Jak tylko usłyszą że przyszłam i szeleści siatka dostają amoku. A potem jak dostana nie ma ich pół godziny dokąd nie skończą. Moja córcia ma 12 lat i wstydzi się zrywać zielsko, mówi że to obciach. No obciach, szczególnie jak prawie 40letnia baba biega po trawniku i zrywa zielsko z wypiętym tyłkiem ku ludziom. Ale radość kochanych ucholi powoduje że mimo dość dużego codziennego zmęczenia , robię to z przyjemnością. Potem kładę się na podłodze między nimi i patrzę jak ze smakiem pałaszują. Czy przyglądaliście się kiedyś z pozycji podłogi na ich słodkie pyszczki jak fajnie wyglądają kiedy wciągają długą słomkę siana, lub garść mleczyka? Piękny widok, przynajmniej dla mnie. O rany znowu się rozpisałam , czy ja Was nie zanudzam?

Sen

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #69 dnia: Sierpień 27, 2008, 22:14:28 pm »
Ja tam się nie wstydzę zrywać. Ostatnio byłam w klapkach i weszłam w mrowisko... (a myślałam, że to kopiec kreta!) To dopiero było, wrzask i paniczna ucieczka z krzaków...  :oh:
Dobrze, że z ucholami wszystko w porządku  :bukiet  Może idź i kup w sklepie porządną porcję warzywek i zieleninki?  :P

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #70 dnia: Sierpień 27, 2008, 22:32:16 pm »
Dobre z tym mrowiskiem :P . Uśmiałam się . Ale masz piękną królisię. Ale wiecie co. Któregoś dnia zrywałam zielsko dla maluchów, zaczął przyglądać mi sie facet z piwkiem w ręku, wyglądający na takiego co za kołnierz nie wylewa. Jak już zerwałam ruszył w moim kierunku. Trochę poczułam się niepewnie. Co się okazało. Facet domyślił się dla kogo zielskuję. Podszedł mnie ostrzec. Otóż na pustym rozległym terenie był wylewany kilka lat temu mazut i on o tym wiedział. To zielsko po prostu było skażone o czym nie miałam pojęcia. On sam ma 2 psy i kota w domu. Bardzo miło nam się rozmawiało , byłam mu wdzięczna za tę informację. Więcej tam już nie zbierałam zielska . Ja się nie wstydzę rwać zielska, ale moja córcia jest w wieku dojrzewania. A jakby tak jakiś chłopak ją zobaczył? No cóż , a miały być króliki dla niej właśnie. Ona je kocha, ale głównie zajmuje się nimi ja, a sprawia mi to ogromną radochę. Jak byłam dzieckiem miałam kiedyś 24 papugi faliste. Była zima stulecia, a moja parka jechała z koksem non stop. Zawsze znosiłam chore porzucone zwierzątka, nawet gołębia młodego który nie umiał jeszcze latać, i chodziłam z nim do szkoły na ramieniu. Mam ciągle mnie  z nimi goniła, a ja zawsze znajdowałam jakiś sposób żeby ja przekonać. Niestety z psem , ani kotem nigdy nie udało mi się mamy przekonać.

Sen

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #71 dnia: Sierpień 27, 2008, 22:39:50 pm »
Heh, jestem w podobnym wieku co Twoja córka ;) To po prostu chyba kwestia charakteru, nie każdy jest zwierzakomaniakiem do potęgi  :rotfl2  :D

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #72 dnia: Sierpień 27, 2008, 22:57:25 pm »
No to znaczy że ja zdziecinniałam.  :rotfl2 . A moja córka zbyt dorosła. Ale Twoja królisia jest podobna z rasy do mojego Luśka. Ładna byłaby z nich parka :przytul . Ale bez obaw , to tylko żart . Muszę te uchole wykastrować, ale nie wcześniej niż w połowie października. Już się wstępnie umówiłam z tym wetem który teraz usypiał Lusia, więc ma nadzieję że zabiegi też skończą się bezpiecznie. Gdybyś nie daj Boże miała z malutka jakieś problemy to ta klinika na Bemowie ma naprawdę niezłych lekarzy i lubią zwirzęta. Da sie to odczuć, a do tego są wyrozumiali dla przerażonych właścicieli. Ja im chyba zadałam milion pytań, na które cierpliwie dopowiadali. Nawet nie chcieli podjąć ryzyka próby nastawiania łapki, zaraz po urazie. W stresie szoku który doznał podanie narkozy mogłoby się skończyć odejście malucha. A ponieważ nie był to przypadek zagrażający życiu, pozwolili mu się uspokoić , dojść do siebie i dopiero na spokojnie podali narkozę którą bardzo dobrze zniósł. Zastanawiam się na to tragedią Królików Reniaw. Narkoza dla Luśka kosztowała 50zł , nie wiem czy to drogo , czy tanio i czy w związku  z tym to była ta bezpieczniejsza. Nazwy nie znam , ale może jutro w wypisie ze szpitala znajdę to napiszę

Offline katarynka1984

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 539
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #73 dnia: Sierpień 28, 2008, 10:29:14 am »
Cytat: "Elma"
Lusiu przeciąga się,  już normalnie wyciągając obie łapki do tyłu, ale ma ja lekko w nienaturalnej pozycji, jakby troszkę bardziej ułożona pod siebie, ale nie kule. Czasem jednak podnosi ją do góry i nie saje na niej.

Mój kocur (chodz od operacji minęło ładnych pare lat) po dziś dzien gdy kładzie sie na boku to trzyma tą zoperowaną łapkę w powietrzu maxymalnie wyprostowaną. Wygląda to tak jakby była za krótka zeby ją normalnie położyć. to jest jedyna pamiatka jaka nam po zabiegu zostala. Biega i broi jak dawniej.

A co do zbierania zielska w parkach i lasach to znam to doskonale,na mnie tez ludzie patrza jak na kosmitkę!
Chociaż w zbieranie zieleniny to najbardziej jest zaangazowana moja babcia (78lat),która uwielbia zbierac mlecze dla Gucia!
dobrze widzi się tylko sercem,najważniejsze jest niewidoczne dla oczu...

Człowiek - czy to naprawdę brzmi dumnie???
http://www.youtube.com/watch?v=bEgvc4Ei2pQ

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #74 dnia: Sierpień 28, 2008, 14:02:33 pm »
Elma nie denerwuj sie,narkoza byla dobra,po tym jak Twoj uchol szybko doszedl do siebie, byla napewno dobra,tym bardziej,ze mieszkasz w W-wie i weci Twoi sie znaja.Teraz mam nowego weta i moja mala sunia miala juz 3 narkozy,po ktorych juz w 4 godz. chciala brykac i nawet nie miala zachw. rownowagi.Oni zle stos. Domitor lub wybudzacz.Narkoza byla u Ciebie pod. dobrze,uchol dobrze to zniosl i to jest najwazniejsze,sama kastracja to pestka do weta,narkoza jest najwazniejsza.Ja juz weta nie pytam o nazwe narkozy,najwazniejsze,ze wiem ,ze wszystko bedzie dobrze.Najbardziej nie lubie widoku zasypiajacej Buni,usnie troche i potem ja zostawialam ale wszystko zawsze bylo dobrze.Teraz czeka mnie jej sterylka,a to 2.5 godz. zabiegu,teraz to mam pietra.

Ja tez jestem blisko 40 lat,a to ja,moja mama zajmujemy sie Funiolem,obydwie to uwielbiamy,zrywanie zielonego,sianie na dzialce zielska,sprzatanie,suszenie  o ogladanie jak Funil uwielbia jesc i wylegiwac sie.Ja kocham te stworki i nie wyobrazam sobie aby w moim domu nie bylo uszatego. :rotfl2
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #75 dnia: Sierpień 28, 2008, 17:09:37 pm »
Cytat: katarynka1984
Cytat: "Elma"
Lusiu przeciąga się,  już normalnie wyciągając obie łapki do tyłu, ale ma ja lekko w nienaturalnej pozycji, jakby troszkę bardziej ułożona pod siebie, ale nie kule. Czasem jednak podnosi ją do góry i nie saje na niej.

Mój kocur (chodz od operacji minęło ładnych pare lat) po dziś dzien gdy kładzie sie na boku to trzyma tą zoperowaną łapkę w powietrzu maxymalnie wyprostowaną. Wygląda to tak jakby była za krótka zeby ją normalnie położyć. to jest jedyna pamiatka jaka nam po zabiegu zostala. Biega i broi jak dawniej.

No właśnie, tak jakby była za krótka, ale w końcu jest nieco skrócona. nie ma tej główki kości a i z tego co mi wet powiedział i kawałeczka kości. Ja widziałam tę główkę. Zostawili mi ja na pamiątkę, ale jej nie wzięłam, nie chcę ciągnąc za nami niemiłych wspomnień. Idziemu przed siebie dalej ku dobremu.  Ale uwierz mi Twoja informacja bardzo mnie podniosła na duchu przed operacją Luśka. Tchnęłaś we we mnie nadzieję że będzie  dobrze i wygląda na to że tak właśnie będzie

[ Dodano: Czw Sie 28, 2008 5:19 pm ]
Reniaw czemu Twoja sunia miała już trzy narkozy?

Pozdrowienia dla Twojej babci i wyrazy uznania. Moja babcia ma 83 lata i też bardzo kocha zwierzęta. Przez 10 lat miała kota dachowca, którego tata przyniósł dla mnie. Tyle że moi rodzice byli rozwiedzeni i mama nie chciała słyszeć o kocie, a mieszkałam z mamą. Babcia się zlitowała nad jedyną ukochaną wnuczką i kotka została u babci. Odwdzięczyła się babci z nawiązką, bo.... wyleczyła babcię z migrenowych bólów głowy i reumatyzmu. Możecie wierzyć bądź nie, ale moja babcia w wieku 57 lat dostała takiego reumatyzmu że chodziła zgięta w pół , a jak palce u jednej ręki zamknęła w garść mogła je tylko wyprostować drugą ręką. Dostawała, zastrzyki, maści, leki, lampy nagrzewające parafinę, nosiła w rękach kasztany (bo ponoć pomagają) nic nie dawało. Pomogło na parę miesięcy i  od nowa. Ja pojawiła się Psotka babci wszystko przeszło. Spała z babcią w łóżku i kładła się zawsze tam gdzie babcia miała zchorowane miejsce. głaszcząc ją wyleczyła reumatyzm w rękach. To było -dzieścia lat temu do dziś babcia nie wie co to reumatyzm , teraz ma Parkonsona . Nie wyobrażam sobie co by było gdyby przy parkinsonie miała reumatyzm, każdy ruch powodował potworny ból , a przy parkinsonie człowiek się wiecznie trzęsie.

Gina

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #76 dnia: Sierpień 28, 2008, 17:55:13 pm »
Śledziłam całą historię i bardzo się cieszę, że tak groźnie wyglądający wypadek skończył się dobrze. Życzę dużo zdrówka dla Lusia :)

Preah

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #77 dnia: Sierpień 28, 2008, 19:19:02 pm »
Przeczytałam cały wątek. Cieszę się bardzo ze szczęśliwego zakończenia.
Ciekawi mnie jedno, jak całą sytuację przeżyła Twoja córka?
Króliczek się nacierpiał bardzo  :( , ale dla dziecka to też było przeżycie

Offline reniaw

  • Użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 2697
  • Płeć: Kobieta
  • Franuś
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #78 dnia: Sierpień 28, 2008, 19:41:02 pm »
Elma ja mam 37 lat,a moja mama 60,nie moja bacia tylko mama

Bunia miala w obydwu oczkach wypadniecie gruczolu trzeciej powieki,a trzecia narkoza,krotkotrwala wyrywany zab,mleczak,teraz sterylka bo juz ma problemy hormonalne,ogolnie Bunia to chorowity piesek,na szczecie mamy dobrego weta
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
- Albert Einstein

Elma

  • Gość
Pomocy królik po urazie stawu biodrowego
« Odpowiedź #79 dnia: Sierpień 28, 2008, 19:57:59 pm »
Dziękuję wszystkim za dobre słowa. Uszatki zawsze wygłaskuję od wszystkich i jestem wzruszona że tak wiele osób śledziło naszą historię.
Odnośnie mojej córki. Natychmiast po tym kiedy na niego skoczyła, bardzo na nią naskoczyła, zajęta królikiem myśląc w tempie kosmicznym co robić, nie zauważałam jej stanu psychicznego. Milczała, pomagając mi go najszybciej jak to możliwe złapać. Bo musicie wiedzieć , że on uciekał w szoku przewracając się . Widok koszmarny. Ja w kółko jak zacięta płyta powtarzałam, "Coś ty mu zrobiła, jak mogłaś go tak skrzywdzić, tyle razy mówiłam żebyś po mieszkaniu nie biegała " , ona jest bardzo energiczna, wiecznie na siebie zza winkla wpadamy i często, albo wyleje mi kawę z którą idę, albo zupę w talerza którą niosę na stół. Więc nie mogła jej darować. Byłam na nią wściekła za bezmyślność, za brak uwagi. Jak małe dziecko, chciałam żeby czas się cofnął, albo żeby to był tylko zły sen z którego się obudzę. Przy tym wszystkim był mój 18 letni syn, to on mi potem powiedział, że Ania była blada jak ściana. W milczeniu znosiła moje utyskiwania, a zwykle jest walcząca jak to zodiakalny koziorożec. Jeździła ze mną i z nim do weterynarza, uważnie śledząc słowa lekarza. Nie płakała , co byłoby bardziej naturalne. Miała wyrzuty sumienia. To nie królik się rozchorował, to ona go skrzywdziła. Trzymała Lusia kiedy robiłam mu porządki w transporterze, kiedy robiłam mu zastrzyki. Nie rozmawiałyśmy więcej na temat wypadku. Ona nie wyjaśniała, nie próbowała się tłumaczyć, ja już jej nie gadałam. Obsługa w lecznicy i lekarze mówili mi że to wypadek i dopiero wtedy do mnie doszło jak bardzo musi ze mnie tryskać złość i pretensja do córki. To mądra i poukładana dziewczyna , nie mogę w żadnym wypadku powiedzieć że jest nieodpowiedzialnym dzieckiem. Rok wcześniej poszła do szkoły, dobrze się uczy, zachowanie ma bardzo dobre. To nie jest typowy "rojber". Jednakże długo nie mogłam jej darować. Raz tylko zaproponowała żebym wzięła na leczenie z jej odłożonych pieniędzy. Temat zdecydowanie ucięłam w zarodku. 700zł łączne koszty nie są kwotą którą można by za karę, czy dla przykładu obciążyć dziecko. Reasumując przeżyła to, ale nie tak jak można by się było spodziewać. Myślę że chyba gorsze jest to że zdławiła to w sobie. Lusiu już bryka , ale jak na chwilkę puściłam je oba naraz zobaczyć jak razem będą się zachowywały, ona mnie objechała. "Przecież lekarz wyraźnie mówił że Lusiu ma nie biegać za dużo, po coś je puściła?!" Oczywiście natychmiast zostały rozdzielone , zrobiła to celowo i pod pełna kontrolą, ale ona od razu zareagowała

[ Dodano: Czw Sie 28, 2008 8:07 pm ]
Reniaw przepraszam . Komentowałam opowieść Katarynki 1984 i nie rozdzieliłam tego. To o jej babcię chodziło. Co do psiaka, ma nie tylko szczęście że ma dobrego weta. Jak by nie miała dobrego właściciela o jakimkolwiek wecie  mogłaby zapomnieć. Zwierzęta są uzależnione od nas, są na naszej łasce i niełasce. Miała szczęście że trafiła do Ciebie. Będę trzymała mocno kciuki za sterylkę. Musi być dobrze.  :protest:  :protest: