Dziękuję Ci Hannelli za odpowiedź
Nie napisze że Kunegunda to kochany i łagodny kólik bo taki nie jest.
oczywiście że nie ma co koloryzować, też nie widzę powodu, żeby "wybielać" opisy, co najwyżej można je rozszerzyć o nowe, aktualne informacje.
Nie będę pisać naciąganych półprawd, bo chodzi o rozsądne wybranie nowego i świadomego opiekuna.
otóż to. po co ktoś ma się rozczarować, albo oddać królika, który nie odpowiada oczekiwaniom?
Ja osobiście lubię takie "trudne" zwierzaki - to wielkie wyzwanie. Myszkę (Filipkę) oswajałam kilka ładnych miesięcy, była lękliwa, agresywna(ze strachu, na tle terytorialnym i hormonalnym - po sterylizacji i oswojeniu jest 100% poprawa) jak mnie pierwszy raz polizała po twarzy, to się rozpłakałam
Nigdy nie będzie takim króliczkiem, o jakich czasem czytam, nie zaśnie mi na kolanach, nie zawsze da się pogłaskać,po wizycie u weterynarza albo przeprowadzce będę miała z nią znów sporo pracy. Ale widzę jak się zmieniła i czuję niebywałą satysfakcję. A jak mnie raz na kilka miesięcy poliże, to rosną mi skrzydła.
Niestety, zmiana domu czasami zostawia trwały ślad na wrażliwej psychice królika. Na przykład odbierając Popo, słyszałam same superlatywy że kochany, łaskliwy, łagodny królas. U mnie miałam problemy z wymianą miseczek u niej w klatce.
Trzeba wiele czasu, cierpliwości i uwagi. Nie każdego potencjalnego opiekuna na to stać. Nie wiem, jaka była Mysz u poprzednich właścicieli (ja jestem 3 czy 4 z kolei - poprzedni figurują w jej książeczce zdrowia), czy powodem przechodzenia z rąk do rąk był jej charakter czy sprawy losowe. Widzę tylko,że każdą zmianę miejsca mocno przeżywa
Mały śląski boroczek
Wsparcia, którego ja nie potrafię jej dać, szuka u Zająca - to wpsaniałe móc patzreć, jak się przytulają.
Życzę czwórce weteranek (i Bombeczce) wspaniałych domów i opiekunów którzy nie boją się wyzwań - każdy postęp wypracowany z takim stworem to ogromna satysfakcja.