No wiec tak: ja nie pisalam o popieraniu hodowli, tylko o pokazaniu kontrastu miedzy tym jak zwierzeta moga byc traktowane i jak sa w wiekszosci przypadków (przepraszam za brak polskich liter, ale siedze dzis przykompie gdzie klawiatura ma jakies braki...). Zlikwidowanie jakiejkolwiek sprzedazy zwierzat jest wg mnie calkowicie nierealne. W wypowiedziach sugerujecie promowanie i pisanie jedynie o adopcji niechcianych krolikow - jestem jak najbardziej za tym, aby bylo o tym wszedzie glosno - ale jednoczesnie uwazam, ze tak jednokierunkowe podejscie powoduje pominiecie tematu hodowli, ktore tak czy inaczej beda. Moim zdaniem lepiej jest zwrocic uwage na prawidlowo zorganizowane hodowle prywatne, niz nie mowic o tym wcale, bo niemowienie nie wplywa na podniesienie swiadomosci ludzi. Jesli jakis temat sie pomija, to wiele osob w ogole nie zajarzy, ze problem istnieje. Prawo - oczywiscie, prawo nalezy zmienic i dazyc do tego, by stalo sie to jak najszybciej, ale moze mniejszymi kroczkami jest latwiej dojsc do celu niz jednym susem? Tak mysle o tym moim pomysle na artykul ukazujacy kontrast miedzy sytuacja zwierzat w hodowlach jak Amaretto, a sytuacja zwierzat w "fabryczkach" a potem w sklepach i na gieldach.
Sama trabie o adopcjach gdzie sie da - i to jest jeden ze sposobow zwrocenia ludziom uwagi na inne, poza sklepowym kupnem, sposoby na przyjecie pod swoj dach zwierzecia. Jeden ze sposobow - jednak zauwazcie, ze juz nie raz zdazylo sie, ze osoby przygarniajace za darmo zwierzeta oddawaly je... oby to bylo sporadyczne, ale jednak wystepuje i bedzie wystepowalo. Wiem, ze ludzie kupujacy super rasowe zwierzeta za duza kase tez sa w stanie je oddac - ale takie sytuacje sa i beda - bez wzgledu na okolicznosci. Ja nie chce apelowac tu do glupich ludzi, ktorym cokolwiek by sie nie napisalo, to i tak zwierze potraktuja jak skarpetke, gdy stanie sie niewygodne... ten tekst ma obrazowac rzeczywistosc - tak to widze.
DOT -
tak, ja wiem, ze to pierwotniak - napisalam bakterie, bo w ferworze mysli uogolnilam w glowie choroby do bakterii... czasem mi sie zdarza nie nadazyc pisac dokladnie tego co mysle. Dobrze, ze zwracasz na takie rzeczy uwage
Ogolnie mysle, ze np. mnie osobiscie taki tekst pokazujacy sytuacje o ktorych pisalam wyzej, dalby do myslenia. Nie sadze, ze nakloni on ludzi do wyruszenia na poszukiwania hodowli... raczej spowoduje zastanowienie sie i moze jakies dzialania, gdy przechodzac obok wyitryny sklepu zoo w supermarkecie spojrzy na zwierzaki w klatkach. Nie jestem jednak wyznacznikiem reakcji ludzkich i z cala prewnoscia beda one bardzo rozne. Czy az takie, ze ludzie rzuca sie nagle na hodowle - nie uwazam... A czy moze to spowodowac mniejsze zainteresowanie zwierzetami wegetujacymi w sklepach - byc moze tak. Co bedzie, gdy ludzi mniej beda kupowac w sklepach? mniej beda sklepy zamawialy... itd itp. Taki tok sprawy mi sie mysli - czy sluszny, nie wiem na 100%.