cały czas siedziałam z nimi w pokoju do zaprzyjaźniania.
Ja mam niestety tylko jeden pokój i kuchnię,trzecie pomieszczenie to takie z piecem olejowym,czyli nie mogę tam trzymać królików
Moje uszy kuchnię i pokój znały,więc jedyne neutralne miejsce to garaż
A pierwsze dwie noce z nimi spałam (na podłodze).
przypominałabym Edwarda Nożycorękiego po dwóch godzinach z nimi.Nawet teraz jak wchodzę do zagrody to muszę się nieźle nakombinować,żeby któreś mnie nie ugryzło.Doskakują jak stawiam miski,podaje zieleninę-na szczęście nie z zębami od razu,ale nigdy nie wiem czy się zatrzymają i nie ugryzą
przecież to takie śliczne piegusy
Szkoda tylko,że takie uparte
Nie wyobrażam sobie Piega i Koki biegających na zmianę przez długi czas.Nie chodzi tu o mnie,ale o nie.Wiem,że oboje potrzebują dużo więcej ruchu niż pół dnia,zwłaszcza Pieg urządzający szaleńcze biegi po pokoju(w zagrodzie nie może biedny)To naprawdę smutny widok,jak uszol siedzi w klatce-Piegus jest mistrzem w robieniu smutniaśnych minek.Jeden pokój to naprawdę spore ograniczenie,dziś widząc jak bardzo uszy mogą się nienawidzić pewnie byśmy się nie zdecydowali na adopcję.Zdawaliśmy sobie sprawę,że miłość musi przyjść i widoki są ciężkie,ale nie przypuszczałam,że do tego stopnia.Nie życzę nikomu takich uszatków,nie życzę nikomu widoku rozerwanego ucha i uszola,który wierzga nieporadnie łapkami leżąc na boku i nie mogąc się podnieść,nie zyczę nikomu widoku rozerwanego nochala
Niestety u nas każde łączenie kończy się bardzo nieciekawie.Ta ostatnia próba jest najtrudniejszą i zarazem najdłuższą,mamy nadzieję,że wytrzymamy jeszcze dwa dni,a właściwie że one nie zrobią sobie żadnej większej krzywdy.Nie muszą się lizać,jeść z jednej miski,ważne,żeby nie walczyły,bo jak do tej pory są to ciągłe walki